Heja,
W pierwszej kolejności chciałabym Wam mega podziękować dziewczyny za ciepłe przyjęcie "z powrotem". Bardzo miło wrócić na stare śmieci i usłyszeć tyle pozytywnych słów :) Prosiłyście o streszczenie,co się działo ze mną przez ostatnie lata, więc postaram się to trochę opisać, jednocześnie wracam do opisywania i pokazywania aktualnych efektów w dążeniu do zdrowej i zadbanej sylwetki (trochę przestawiło mi się myślenie, przestałam być aż taką perfekcjonistką jak kilka lat temu ;)) Ostrzegam, że będzie długo :)
Część 1 - uczucia, związek :)
Na Vitalię przestałam zaglądać w momencie, gdy moje życie obróciło się o 180 stopni. Dotychczas poukładane, wręcz książkowe (długoletni mąż, dzieci, budowa domu, dobra praca itp) legło w gruzach z chwilą, gdy mój już ex mąż zakomunikował mi, że nie czuje się ze mną szczęśliwy i że ode mnie odchodzi (po 18 współnych latach). Przyznam, że był to dla mnie ogromny szok, zaczęliśmy być razem jak mieliśmy po 17 lat. Szok związany z "utratą" całego dotychczasowego dorosłego życia, połączony z poczuciem winy co do moich synów (to nie tak miało być, mieli wychowywać się w pełnej rodzinie) był ogromny.
Jednocześnie jedną z pierwszych moich reakcji na nagłe pozostanie samą była myśl, że zawsze ciekawiło mnie o co chodzi w tych aplikacjach randkowych (Badoo, Tinder, Sympatia). Będąc w związku nigdy nie pokusiłam się o ich sprawdzanie, bo i po co? Zostając sama mogłam z czystym sumieniem zaspokoić swoją ciekawość i jedcześnie spróbować oderwać swoje myśli od tego, co będzie ze mną dalej. NIe planowałam żadnego nowego związku, nawet nie za bardzo miałam ochotę na randkowanie. No ale plany planami a rzeczywistość swoje. Tak więc po 4 dniach od rozstania (4 dniach po 18 latach wspólnych, czujecie?) zaczęłam rozmawiać z pewnym mężczyzną. Nie wiem co to było, o co chodzi, ale wszystko się zgadzało, mieliśmy podobne doświadczenia w życiu, podobne poczucie humoru, lubiliśmy te same książki, muzykę itp. To było niesamowite, jakbym spotkała drugą wersję siebie ale w postaci mężczyzny. Zaczęłam mu się zwierzać, codziennie z nim rozmawiać telefonicznie i co tu dużo mówić wpadłam po uszy. Wiem, że możecie to uznać za absurd, bo ja tego człowieka nawet na oczy nie widziałam, ale jak dzwonił albo pisał to czułam ciarki na całym ciele. W tamtym czasie jego wsparcie spowodowało, że cierpienie związane z rozstaniem z mężem praktycznie od razu wyparowało. Jedynym problemem było to, że mieszkaliśmy w dwóch różnych miastach oddalonych od siebie o 200 km.
No ale nic nie może być takie łatwe i przyjemne jak się na początku wydaje. Doszło do naszego pierwszego spotkania (na Woodstocku). Moje wszelkie nadzieje i uczucia zostały wystawione na ciężką próbę, gdy mój znajomy po spędzonym wspólnie dniu zaczął się wycofywać, tłumacząc to tym, że jednak po ostatnim swoim rozstaniu nie jest jeszcze gotowy na nic nowego. Serce mi pękło. Dwukrotne odrzucenie w ciągu jednego miesiąca (tak to wtedy traktowałam, nie umiałam sobie racjonalnie wytłumaczyć, że nowy mężczyzna był dla mnie praktycznie obcą osobą) rozwaliło mnie totalnie. Zaczęłam totalnie chudnąć, nie spałam, nie jadłam, generalnie totalna katastrofa. Próbowałam wyrzucić go sobie z głowy, co było o tyle trudne że nadal utrzymywaliśmy kontakt, tylko że typowo koleżeński. Postanowiłam żyć dalej, umawiać się na randki z innymi (teraz wiem, że powinnam dać sobie więcej czasu na samotność, żeby nauczyć się doceniać samą siebie).
W momencie gdy zaczęłam umawiać się z innymi, mój "kolega" nagle zaproponował spotkanie. Nie umiałam odmówić, chociaż lęk, niepewność i wszystkie złe uczucia we mnie krążyły. Spotkaliśmy się i tak zaczęła się nasza wspólna przygoda, która trwa do dzisiaj. Nie było łatwo, on również na terapii musiał przepracować sobie swoje trumy, ja starałam się go wspierać, chociaż wielokrotnie uruchamiało to we mnie uczucia strachu przed odrzuceniem, przed byciem niekochaną itp. Dużo opisywania, więc pominę pewne szczegóły. Ponieważ mieszkaliśmy w różnych miejscowościach, ja ze względu na dzieci i pracę nie mogłam się przenieść do niego a on ze względu na swoją pracę nie za bardzo miał możliwość zamieszkać u mnie, to nasz związek był (i nadal jest) tzw. związkiem na odległość. Przyjeżdżaliśmy do siebie w każdej wolnej chwili (głównie w weekendy) i powoli budowaliśmy naszą relację.
W międzyczasie, w sierpniu 2020 wzięłam rozwód (bardzo szybko i bezproblemowo z obu stron).
Po roku wspólnego spotykania się postanowiliśmy zamieszkać razem w moim domu. Wiązało się to z pewnym przeorganizowaniem jego zobowiązań zawodowych, ale byliśmy dobrej myśli. Przeprowadził się do mnie we wrześniu 2020 r. nadal większość czasu spędzając poza domem (jego praca wiąże się z dyżurami, czasami kilka dni pod rząd, dodatkowo ma dzieci z poprzedniego małżeństwa, które również odwiedza w ich rodzinnej miejscowości oddalonej ode mnie o 500 km).
W okolicach października mój partner wyczuł u siebie guzka pod lewym uchem. Ponieważ ma dostęp do opieki medycznej z racji wykonywanego zawodu, to dość szybko to zbadał i została podjęta decyzja o zabiegu usunięcia. Lekarze zapewniali, że w 99% te guzki są łagodne, ale że warto je usunąć, żeby nie rosły bardziej i nie przeszkadzały. W listopadzie była operacja, wycięty guzek poszedł do badania histopatologicznego. Niedługo przed świętami, w grudniu 2020 r. mój partner kończąc dyżur w pracy odebrał swoje wyniki i skonsultował je z lekarzem. Pamiętam do dzisiaj jak wrócił rano przerażony i zapłakany, bo okazało się, że ten guzek wcale nie był łagodny.
Moje życie po raz kolejny legło w gruzach...
To narazie tyle, resztę opiszę w kolejnym poście, żeby Was nie zanudzić.
A to dzisiejsze zdjęcia po porannym treningu. Jestem z siebie dumna, że potrafię się zebrać i zmotywować rano mimo takiej okropnej pogody na zewnątrz. Obecnie chciałabym zmniejszyć objętość swoich ud, bo nie wchodzę w żadne stare spodnie :)
Pozdrawiam i do niedługiego usłyszenia :)
Slonecznik77
31 stycznia 2022, 19:05Piękna figura, podziwiam za mobilizację!
kropecka
31 stycznia 2022, 19:40dziekuję :)
Berchen
28 stycznia 2022, 17:50waaaw, to bylo o do figury, waaaw, waaaw, a historia, znowu napisze ze podobna do mojej, ja odzylam na nowo majac 41 lat. Wczesniejsze malzenstwo bylo dobre, 20 lat z wiara ze tak bedzie do konca, jednak stalo sie inaczej i dobrze. Zycze wam by wszystko sie ulozylo, zakladam ze choroba opanowana i wszystko bedzie dobrze.
kropecka
28 stycznia 2022, 18:45No widzisz, coś co poczatkowo wydaje się końcem świata ostatecznie okazuje się, że wyszło nawet lepiej :) Tak, obecnie nie ma nawrotów choroby ani śladu przerzutów, więc jesteśmy dobrej myśli :)
margo00
28 stycznia 2022, 16:41Fantastyczna sylwetka !!!😍
kropecka
28 stycznia 2022, 18:44Zawsze może być lepiej :)
nuta
28 stycznia 2022, 14:08Masz piekna sywetke! Przepraszam, ze zapytam, nie musisz odpowiadac. Czy Twoj ex-maz odszedl do innej kobiety? W moim towrzystwie jest kilka wieloletnich par takich od liceum/studiow. Razem po srednio 15-20 lat, z czego ok.10 po slubie. Wygladaja na szczesliwych. Kobiety ok.40stki mega zabdane, pracujace, dom na blysk. Szok, ze to tak moze prysnac.
kropecka
28 stycznia 2022, 16:06Dziękjuę :) Chyba nigdy nie będę miała 100% pewności jak było, faktem jest, że niedługo po odejściu związał się ze swoją obecną partnerką, więc może było coś na rzeczy. Teraz nie za bardzo już mnie interesuje, gdyby nie ta sytuacja nie spotkałabym mojego obecnego partnera, przy którym czuję się jak nigdy wcześniej z nikim. Lekcja jaką wyciągnęłam z tamtego zdarzenia to taka, że o związek trzeba się starać cały czas, nawet drobne gesty i miłe słowa na codzień są w stanie zdziałać cuda. No i tego, że nigdy nie można być na 100% pewnym drugiej osoby (co nie znaczy, że nie należy ufać i cieszyć się z tego co się ma w danej chwili)
zakrecona_zona
28 stycznia 2022, 13:19Ciało jak marzenie super 😍
kropecka
28 stycznia 2022, 16:02Dziękuję!!
braenn
28 stycznia 2022, 13:10Wyglądasz rewelacyjnie!
kropecka
28 stycznia 2022, 16:02Bardzo dziękuję :)
Cargulena
28 stycznia 2022, 11:24Współczuję ciężkich przeżyć i traumy. Tylko Ty wiesz jak było trudno. Pokazujesz że co by się nie działo, dajesz radę! A sylwetka jak u instagramowej laski. Jest pięknie. Brawa!
kropecka
28 stycznia 2022, 16:01Dziękuję :) Co do instagrama to jakiś czas temu usunęłam, żeby nie wpaść w pułapkę nierealnych, przerobionych figur, które obniżają mi samoocenę. Tak mi lepiej :)
Laydee87
28 stycznia 2022, 11:12Jezusicku, ciało idealne <3! Podasz obecne wymiary?
kropecka
28 stycznia 2022, 16:00Po weekendzie, bo tu gdzie jestem nie mam miarki. Wieki się nie mierzyłam, bo bałam się spojrzeć, patrząc w jak wiele ciuchów nie mogę się wbić to pewnie wymiaru są dużo większe niż te z wpisów sprzed kilku lat.