kolejne wakacje i kolejne niezrzucone kilogramy, miałam wyglądać tak
skończyło się niestety na tym
na początku pomyślałam, nie no załamka i przez tydzień zajadałam smutki. no bo przecież jak zjem piąte ciastko czy drugą tabliczkę czekolady to mi to już nie zaszkodzi. głupia byłam...
dobrze, że mnie nie widzieliście. ale wiecie co, nie żałuję. zobaczyłam przynajmniej jak wygląda moje życie w fazie ciągłego żarcia. już do tego nie wrócę, aj promis.
tylko co teraz? jutro wyjazd. francja elegancja, a ja taka, niefrancuska. jeszcze godzinę temu powiedziałabym
"zacznę jak wrócę"
ale NIEEEEE, zacznę dzisiaj, zawsze to będzie jedna setna kilograma mniej mnie, a jak to mówią nie od razu kraków bla bla bla.
a jaki piękny teraz.
dobrze, że jadę zwiedzać, to raczej nie jest związane z bikini w żadnym stopniu :D
ale potem jeszcze góry i opalanko, ale to za ponad 3 tygodnie, muszę chociaż pozbyć się kawałka tłuszczu na brzuchu. jak wrócę z francji to OSTRO ĆWICZĘ PRZEZ 10 DNI!
a za trzy miesiące będę wyglądać tak
tylko gdzie ja we wrześniu będę w bikini chodzić...
ale nie szkodzi, najwyżej pojadę w któryś wolny weekend października na Kanary albo Malediwy i tam im wszystkim pokażę moje cudne ciałko <3
w najgorszym wypadku, w szortach też będę wyglądać nie najgorzej
tak czy inaczej
nawet dzień przed urlopem.
bo zdrowe odżywianie powinno nam towarzyszyć zawsze, a nie tylko przed urlopem ;) normalni ludzie odchudzają się kilka miesięcy przed wyjazdem, a zaczynam dzień przed :D
pozderki;* i nie załamujcie się!
SexyKitty
28 czerwca 2013, 13:09Na pewno nie jest tak źle jak mówisz :). Ale dobrze, że zaczynasz od dzisiaj :)