Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wywód jestemu...


No chyba na czole mam napisane instytucja charytatywna. Patrzę w lustro, próbuję zetrzeć, nie widzę, a jednak zawsze znajdzie się potrzebujący, a jak sam się nie znajdzie to ja go znajdę. Nie żebym specjalnie lubiła być pomocna, ale zawsze jakoś tak wychodzi. O ile sama staram się nikogo nie prosić o pomoc jak nie muszę, o tyle jakoś w drugą stronę to nie działa. Wypełniam wszelkiej maści ankiety i kwestionariusze tracąc przy okazji swój czas, bo to ludzi praca i trzeba im pomóc. Zawsze biorę od rozdających ulotki, bo to też ich praca. Pomimo, że nie przeczytam z reguły żadnej, nie mówiąc o zakupie usług, to czasami wyrzucam z torebki całe stosy papierów, zabranych od rozdawczy, co by im szybciej zeszły.

W pracy koleżankom raczej nie odmawiam i zawsze udzielę pomocy, szczególnie jak wiem że same nie dadzą rady. Jak ja nie daję rady, to szukam takich co dadzą zamiast w ogóle olać temat, bo to nie mój problem.

Do tego przyciągam pijaków i rożnej maści degeneratów, którzy pojawią się w okolicy 200 metrów od mojej osoby. Zawsze mnie mendy znajdą i będę sobie śmierdziały lub bełkotały w okolicach mojego jestestwa.

Ponadto podobam się starszym panom, a zatem uprzejmie informuję tych starszych panów (bo wiem że żaden z nich nie przeczyta tego, to se ulżę), że nie jestem podobna do Meryl Streep, mam prosty nos i inny uśmiech i mnie się ona nie podoba, a zatem nie dysponujemy tym samym typem urody. Poza tym uroda jest pojęciem względnym i przemija.

Nie starzeję się tylko staram się wyglądać lepiej, w czym nie chce mi pomóc moja praca, moja silna wola, moi znajomi i nikt absolutnie nikt.  Moja praca dostarcza chwilowych stresów, zaciska żołądek, po to tylko by ze zdwojoną siłą puścić, a wtedy szybko odbija się jojem przy okazji zabierając czas na ćwiczenia, moja silna wola ma mnie w głębokim poważaniu i vice versa, moi znajomi jedzą pizzę i popijają piwem, albo gotują przepysznie pachnące strawy, a absolutnie nikt jest nikim więc też nie pomaga.

No i w piątek na wadze było marne 0,1 kg na minusie. I to takie wymuszone. Po prostu długo podczas ważenia zmieniałam pozycje nachylenia własnej kluchowatości tak, żeby to 0,1 na minusie osiągnąć. Inaczej byłoby na 0, ale wtedy mega themotywator i foch forever, dlatego to 0,1 wymusiłam z podszafkowej.

Jak pisał Edward S.  a potem przyjdzie lodowiec i to będzie nasz pokrowiec. Takie życie, waga pod szafką, piekło w ubraniach, a aktywność fizyczna nadal w poczekalni w długiej kolejce czeka aż ją przytulę. Ech, nie mam siły sama do siebie…

  • silva27

    silva27

    28 stycznia 2016, 12:06

    Oj lubisz być pomocna z tego co czytam. Kontekst wręcz krzyczy, "chodźcie do mnie, ja pomogę", to podnosi samoocenę (choć być może tego akurat nie potrzebujesz), ja też lubię pomagać, czuję się wtedy dobrym człowiekiem ;-) (chociaż z brania ulotek i już zrezygnowałam, bo w pewnym momencie przez przedpokój przejść się nie dało bez poślizgnięcia na ulotce, zewsząd sfruwały ulotki pod same nogi akurat i mąż mnie pogonił ;-) ) Tak więc z tego co widzę poczciwy człowiek z Ciebie, a chcesz pokazać, że wcale nie taki dobry. Wiem, że okazywanie dobroci jest odczytywane w dzisiejszym społeczeństwie jako oznaka słabości, ale nie dajmy się! :-D Pozdrawiam

  • beaataa

    beaataa

    26 stycznia 2016, 21:22

    Nie to tak nie działa niestety:) Jak znajomi idą na pizzę i piwo, Ty mówisz, że masz teraz trening, a bardzo szybko nie musisz mówić nic, bo nie ma do kogo. Degeneraci znikają, bo chodzisz szybko myśląc o swoich sprawach, nie zauważając obcych=żadnych komplementów. Tak samo z ulotkami, zanim ktoś Ci je wetknie, jesteś już gdzie indziej. Ale spodnie wiszą. Warto - nie warto?, nie warto - warto?

    • Lachesis

      Lachesis

      26 stycznia 2016, 22:15

      To zanim dorosnę do chodzenia za szybko dla reszty społeczeństwa to może ktoś wymyśli dla mnie tego gratisa :-) Brak porównań do Meryl Streep przez niedowidzącego kolegę mojego taty jakoś przeżyję, znikających znajomych już gorzej, ale i tak z wiekiem się wykruszają, zajęci właśnie swoimi sprawami, ale tych ulotek to chyba sobie nie podaruję :-) Ankiet i kwestionariuszy też, bo jak nie ja to kto je będzie wypełniał :-)))

  • beaataa

    beaataa

    26 stycznia 2016, 19:42

    No bo masz profity. Możesz czuć się pomocna, nawet jak nie lubisz, znająca się na rzeczy, niewywyższąjąca się, atrakcyjna, będąca częścią grupy. Serio. Nie dziwię się, że nie chcesz z tego rezygnować dla luźnych spodni.

    • Lachesis

      Lachesis

      26 stycznia 2016, 20:41

      Ja chce luźne spodnie :-) W gratisie

  • garfildus

    garfildus

    26 stycznia 2016, 12:46

    Och jak ja cię doskonale rozumiem :) nie daj się i mordka do góry! Najpewniej potrzebujesz odpoczynku od wszystkiego :)

    • Lachesis

      Lachesis

      26 stycznia 2016, 19:25

      Masz rację potrzebuję. Ucieknę na Mazury. Tak straszę wszystkich od roku, tylko uciekinier ze mnie kiepski.