Tak więc pierwszy tydzień walki o siebie minął.
I można powiedzieć, że z tej bitwy wyszłam zwycięsko
Tak wiem, że te 6 kg to głównie woda ale i tak ciesze się jak dziecko a moja motywacja wspięła się na Mount Everest
Ale nie ma co popadać w samozachwyt trzeba zabrać się do roboty i zacząć ćwiczyć - a jakoś nie mogę się zebrać w sobie. Chociaż dzisiejsze przejście dwóch przystanków można uznać za poranny rozruch i pierwsze nieśmiałe próby podjęcia jakiejkolwiek aktywności fizycznej.
Mam w planach zapisywanie tego wszystkiego co spożywam w ciągu dnia, tylko nie wiem czy będę miała w sobie tyle zapału ;)
A w nagrodę za taki wynik kupię sobie dziś dresy - w końcu w czymś ćwiczyć trzeba ;)
Tazik
11 marca 2013, 20:34Świetnie!!! Pewnie, że na początku waga szybko leci- ale kto by się nie cieszył z takiego wyniku??? :)) A takie spacery do przystanku na początek- super sprawa! Mam koleżankę, która nie zmieniwszy żywienia, zaczęła po prostu...chodzić :-) Nie ćwiczyła na siłowni czy coś takiego, zaczęła od pokonywania odległości spacerkiem. To naprawdę daje niesamowite rezultaty! Zwłaszcza jak wcześniej się tego nie praktykowało :)) Pozdrawiam i trzymam mocno kciuki !!!! :) Jest dobrze!!!
xxpaulinkaxx88
11 marca 2013, 17:26tylko pozazdrościć takiego rezultatu ehh..
naja24
11 marca 2013, 16:23No nieżle tłuszczyku napewno też trochę poszło bo nie chce mi się wierzyć że aż tyle wody, jest dobrze oby tak dalej :)