Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dolina


co za dzień... wymiękam...

Już drugi tydzień siedzę z Małym w domu i tak będzie do końca tygodnia - mam nadzieję, że w końcu się wykuruje. W sobotę przyjął ostatnią dawkę antybiotyku - a dziś w nocy znów bolało go ucho.

Niby jestem z nim w domu a wciąż wiszę na telefonie i siedzę przy komputerze. Nie mogę sobie pozwolić na komfort odłączenia się od świata. A więc w ciągu dnia praca na 3 etaty: kucharka, opiekunka do dziecka i praca zawodowa. A po południu jak Małżonek Szanowny wraca z pracy - ja jadę do swojej - wszystkie spotkania umawiam na godziny wieczorne, żeby mi tematy nie pouciekały. Efekt jest taki, że jak wracam do domu padam na twarz.

Dzisiejszy dzień to już w ogóle porażka. Czego się nie dotknęłam rozłaziło się albo klienci rezygnowali.

Zrobiłam PIT za 2011 - liczyłam na jakiś zwrot z podatku - a tu niedopłata...

Mąż miał wrócić do 19.00 żeby przejąć Małego i co - dzwoni, że nie da rady dojechać. KLietn nie może przełożyć spotkania - więc będę musiała ciągną na nie Małego...

Na dodatek Mój Mały Piłkarz - tak intensywnie dzisiaj trenował granie w piłę w domu, że uszkodził sobie ząbek - zaczęła mu się ruszać jedynka- na szczęście jeszcze mleczak - ale krew się lała i na 18.00 jedziemy do dentysty....

MA-SA-KRA

mam dosyć

WYMIĘKAM

jedyne co to z dietką i wagą ok. wlazłam dziś rano na wagę a tam 61kg