Ja to mam w życiu pod górkę, jak uda mi się jeden krok do przodu to zaraz muszę dać 10 do tyłu. Chciałabym mieć chociaż trochę z górki a nie całe życie z mozołem do przodu, dosłownie jak Syzyf , brakuje tylko kamienia,który mnie na amen przydusi do ziemi. Nie mam dzisiaj nastroju do niczego i tak jakoś naszło mnie na smutno, nie dość ,że waga wskazuje 97 kg, to dzisiaj w pracy 12 godzin i jeszcze się dowiedziałam,że od maja więcej nocek też 12 godzinnych, można powiedzieć,że wciąż będę przed nocką,albo po nocce ,a tu w domu pranie, sprzątanie,gotowanie, zakupy i wiele innych spraw do załatwienia, będę niewolnikiem pracy,ryczeć mi się chce bo niestety wielkich pieniędzy z tego nie mam ,a pomału i sił brakuje. Przyjechałam z pracy i z tego żalu wsiadłam na męża, że nie potrafi zarobić,że całe życie w długach ,że nie szuka czegoś za granicą, że po prostu z niego taka dupa, nie życiowy mamisynek, wszystkiego się boi, nie potrafi w niczym zaryzykować,taki miękki, i do tego jakiś mało wyrozumiały, taki ..........trudno to okreslić, po prostu nie potrafi tak z sercem podejść, przytulić i powiedzieć nie martw się jakoś damy radę,tylko tak wszystko przyjmuje bez emocji, co innego jeśli chodzi o jego matkę, to wtedy emocje są i to bardzo duże, a w stosunku do mnie nie ma i nigdy nie było serdeczności ,tego czegoś dzięki czemu kobieta czuje się bezpieczna, kochana, doceniana. Ja zawsze od początku wszystkim zajmuję się sama,o wszystko martwię się sama, niby jesteśmy razem ale zawsze jestem sama, bez wsparcia, prędzej mnie skrytykuje, lub wyśmieje niż doceni i zrozumie. Ja wiem,że kobitę zrozumieć trudno, ale jak widzę jak inni mężczyźni zabiegają o swoje kobiety,robią im niespodzianki, nawet takie drobne ,zazdroszczę tego ,bardzo. Teraz obydwoje jesteśmy w domu ja siedzę w jednym pokoju,a mój mąż w drugim, nie potrzebuje mojego towarzystwa, ciężko mi ,naprawdę bo całe życie już od dziecka to czuję,że niby jestem w rodzinie a jednak sama, wciąż sama ,sama ze sobą,z moimi marzeniami,radościami i smutkami, ryczeć się chce,to by było na tyle..............
annaewasedlak
23 kwietnia 2016, 09:37Rzeczywiście miałaś doła po prostu za dużo się zwaliło na ciebie. A z mężem mam podobnie nigdy się nie domyśli ,zeby mały prezencik mi kupić. W poniedziałek nasza 24 rocznica ślubu kościelnego - i podejrzewam że on nawet o tym nie pamięta.. Zazdroszczę dziewczynom,ze mąż coś ugotuje , gdzies je zaprosi. Ale cóż jak to mówią,, widziały gały co brałY" . I tyle. Z dietą też mi się już nie chce staram się utrzymać to co wywalczyłam. Pozdrawiam
lena67
23 kwietnia 2016, 09:40coś ugotuje,gdzieś zaprosi..................pomarzyć zawsze można, więc jest nas więcej z marzeniami
annaewasedlak
23 kwietnia 2016, 09:41Żebyś wiedziała ŻE JEST NAS WIĘCEJ DOBRZE ,ZE MAMY DZIECI i one np. mój syn jest bardziej ze mną związany niż z mężem.
kociontko81
23 kwietnia 2016, 02:37Hmm ja swojemu podpowiadam (mezczyzna sam sie nie domysli). Np. Mowie hmm kochanie dawno nie dostalam kwiatow albo nie zabrales mnie do kina/ kawiarni... to kiedy idziemy? albo fajni by bylo pojsc na piknik.. co ty na to.. kiedy idziemy? Moze to wysmiac na poczatku ale przemysli i w koncu ruszy tylek:))) Zacznij byc szczesliwa, sama wyjdz z incjatywa a zobaczysz ze on tez sie zmieni. Zacznij go przytulac, komplementowac, itd a zobaczysz zmiane. Pozdrawiam i trzymam kciuki za ciebie
lena67
23 kwietnia 2016, 09:34ja doskonale wiem,że sam się nie domyśli, ale na mojego takie rzeczy niestety nie działają ,wręcz uważa,jak mówię np, w palmiarni jest wystawa kotów, może byśmy poszli zobaczyli,i pospacerowali trochę - a on na to "wiesz,że jestem zmęczony to specjalnie coś proponujesz,aby mnie całkowicie dobić " i tak od lat więc niestety..........idę sama lub z synem
kociontko81
23 kwietnia 2016, 11:46hmm jedyne co mi przychodzi na mysl to " widzialy galy co braly". Moze to nie mile ale prawdziwe. Pozdrawiam i zycze duzo cierpliwosci.. bo przeciez nie ma mezczyzn idealnych