Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie płacz... kiedy odjadę...


No i o 20:00 wsadziłam chłopa do busa i odjechał w siną dal... (szloch) Nie no, płakać nie płakałam , on również nie :) chociaż serce mnie bolało jak kierowca oznajmił NO TO WSIADAMY I RUSZAMY... Najchętniej to bym go pociągnęła za rękę i przywiozła z powrotem do domu... :D 

Ale co ma być to będzie... chyba wróci no nie? (smiech) W sumie to za szybko to wszystko się stało... Nawet nie miałam czasu oswoić się z tym że wyjeżdża 1000km... Do teraz chyba tak do końca to do mnie nie dociera... Niedziela jak niedziela, zawsze w niedziele wracał do siebie... Tydzień pracujący i tak to szło... Zaboli mnie porządnie w następny weekend jak uświadomię sobie że przez jakieś 8 weekendów go nie będzie ;(

<3<3