No tak, zdrowienie jest trudne. Chociaż bardzo chciałabym od razu "wynormalnieć", choroba nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć... Szło mi ładnie, z dietą i z ćwiczeniami. Dziś włączył mi się tryb wpieprzaj ile wejdzie, później wyrzygaj. Gdyby nie było przy mnie mojego chłopaka skończyłoby się dużo gorzej.. On już tak dobrze wie jak ze mną postępować gdy wpadnę w ten wir, wie jak pomóc mi się opamiętać, przypilnował mnie dziś bym nie wymiotowała. Zjadłam dużo, ale gdyby nie on byłoby tego 5 razy więcej.. Wepchnęłam w siebie oprócz normalnych,zdrowych rzeczy, kawałek ciasta, zapiekankę warzyw w tortilli, 2 gałki lodów, wypiłam v-maxa litrowego. Wyrzuty sumienia ogromne, wiem że takie napady będą strasznie utrudniać chudnięcie. Teraz chłopaka przy mnie nie ma, muszę się sama pilnować chociaż słyszę, jakby kibel mnie wołał i prosił bym znowu złożyła mu pokłon...
niezdecydowanaona
6 kwietnia 2014, 17:18kochana wymiotowanie to najgorsza z możliwych rzeczy jakie możesz w tej sytuacji zrobić, nie mówiąc o tym, że jeszcze bardziej pogłębisz się w poczuciu beznadziei, to dodatkowo kwasy które podczas wytwarzania przechodzą przez Twój przełyk, wyżerają Ci wszystkie narządy wewnętrzne, podrażniają przełyk, może nawet dojść do raka krtani, nie mówiąc o uszkodzeniu strun głosowych itp. moj wujek cierpiał na bulimię i lekarz w ostatniej fazie choroby powiedział, że przy kolejnym rzyganiu, może dojśc do przerwania przełyku = śmierć. nie pakuj się w to, prosze
piatek55
12 marca 2014, 18:11Nie daj się chorobie! ;) Lekarstwa i wracasz do zdrowia!