Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wyjść...


Pobolewa mnie gardło. Pobolewa w zasadzie już od tygodnia. I tak boli trochę w klatce piersiowej. Już sama nie wiem, może to po prostu mięśnie zszokowane ilością ruchów jakie każę im wykonywać od półtora miesiąca. Grunt, że nie poszłam biegać . Staram się wychodzić biegać choć na kwadrans i z reguły lecę do sklepu unikając późniejszych kolejek.  Inaczej zwariuję, z dala od przyjaciół, rodziny, uczelni. Dobrze, że mam dwa koty : ) Postanowiłam wykorzystać moment uwięzienia mnie tu w Warszawie i jestem domem tymczasowym dla Andzi i Koli. Kocham koty nad życie. Od lat są w moim domu. I to za nimi, tymi które czekają na mnie w Szkocji, tęsknię najbardziej. Za Chico i Luckiem. I za Fudge ale Fudge już nie ma, wylew odebrał mi go bezlitośnie i przedwcześnie w Sylwestra. Ale nie o tym dzisiaj miało być. Miało być o tym dlaczego nie poszłam biegać ... Czy to na pewno gardło? Czy tylko pretekst? 

Pamiętam pewien lutowy wieczór, zanim jeszcze pękłam na stacji metra, postanowiłam sobie, że będę biegać, truchtać powolutku. Położyłam się spać z pewną ekscytacją, wręcz nie mogłam się doczekać kiedy będzie rano, jak wstanę, założę adidasy i pójdę potruchtać do parku. Ważę 90 kg więc wiadomix, że nie będzie to łatwa sprawa ale myśl o tym sprawiała mi przyjemność, nie mogłam się doczekać niczym wycieczki w ciepłe kraje. Co zatem sprawiło, że oczywiście nie ruszyłam się z domu ? Znacie to uczucie? To wszechogarniające Was postanowienie, że jutro już na pewno, ta ogromna moc sprawcza, która ogarnia całe wasze ciało i czujecie, że możecie wszystko ... Dlaczego po chwili nie zostaje z tego nic? Otóż dla mnie najtrudniejsze jest wyjść z domu . Nie lęk przed tym, że nie dam rady , że będzie bolało, że będzie kluło w boku, rozrywało płuca, zasychało w gardle, że łydki będą chciały eksplodować... Otóż po prostu nie mogę wyjść. Podejmuję się wtedy miliona wręcz niezbędnych czynności - jeszcze tylko się uczeszę, wypiję kawę, przetrę kurz, podleję kwiatka . I tak ubrana w dres, adidasy - zostaję w domu. Nie mogę się zebrać i wyjść . 

I tu należy sobie odpowiedzieć na pytanie - Dlaczego jedni wygrywają a drudzy nie? Bo przecież zwycięzcy i przegrani mają te same cele ... 

Bo nasze ciało migdałowate zrobi wszystko żebyśmy nie wyszli  ze strefy komfortu . Bo ma być nam miło i przyjemnie . No i system jest zły. Zatem cel sam w sobie nie jest wyznacznikiem sukcesu. Wyznacznikiem sukcesu jest droga jaką do tego celu obierzesz.. Droga, która nie może być za bardzo kręta bo zakręci Ci się w głowie, nie może być za bardzo wyboista bo się poddasz, nie może być za długa bo się zmęczysz i nie może wieść przez tereny, których nie lubisz bo po prostu tamtędy nie pójdziesz. 

Zatem postanowiłam na początek  wybierać proste rozwiązania, łatwo osiągalne, krótkoterminowe i spójne ze mną. I wiecie co ..wyszłam. Zmieniłam podejście i wyszłam i wychodzę już tak od 22 lutego. A jak zdarzy mi się zostać w domu to nie karam się myślami, że zawaliłam ten jeden dzień, tylko myślę o tym, że wychodziłam przez 30 poprzednich i dałam radę.. Zatem dzisiaj to naprawdę tylko gardło. 

No i nie mogę się doczekać aż wrócę do parku, jeszcze dwa dni ...

  • GGVEN

    GGVEN

    18 kwietnia 2020, 22:29

    Znam to uczucie o którym napisałaś! Ta wszechogarniająca mnie moc sprawcza! Uwielbiam to! Żałuję jedynie, że to są często jedynie chwile, momenty, czasem zdarzają się bardzo dobre dni, jednak ta MOC nie trwa u mnie tak długo jak bym tego chciała. Ale rzeczywiście, gdy jest, mogę góry przenosić i zdarza się wtedy, że mam nawet ochotę na bieganie 😜 co dla mnie jest kompletną abstrakcją 😋 oby Ciebie moc nie opuszczała! pozdrawiam serdecznie 😘

    • Lonmar

      Lonmar

      18 kwietnia 2020, 22:35

      Zmień system ! Ja przez kilka dni skupiałam się na tym jedynie żeby wstać rano i wyjść. Byłam na zewnątrz 3 minuty i wracałam do domu. Ale wyrabiałam nawyk, żeby wyjść i pilnuję bardzo, żeby nie przerwać łańcucha a jeśli już się zdarzy to jedynie na chwilę. :D Wyrabianie nawyków jest mega trudne. Napiszę może o tym jutro :)

  • hanka10

    hanka10

    18 kwietnia 2020, 19:16

    Ja też nie mogę doczekać się poniedziałku ...jeszcze tylko dwa dni !!

  • MagiaMagia

    MagiaMagia

    18 kwietnia 2020, 11:57

    Ci na Titanicu byli w wiekszosci i zdrowi i bogaci ale zabraklo im szczescia. A co do objawow (poza psychosomatycznymi i wysilkowymi): zbliza sie okres alergii i stres oraz obnizona odpornosc od siedzenia w domu je nasila. Ja mam takie same efekty jak ty a to po prosru efekt suszy i kwitnacych drzew. Miejmy nadzieje, ze nic wiecej sie z tego nie wykluje!

    • Lonmar

      Lonmar

      18 kwietnia 2020, 12:53

      Dziękuję Ci za te słowa!!

  • CzarnaOwieczka85

    CzarnaOwieczka85

    18 kwietnia 2020, 09:45

    Tak jest realne cele bo inaczej łatwo o zalamke. I dużo zdrówka zycze😘😘😘

  • mmMalgorzatka

    mmMalgorzatka

    18 kwietnia 2020, 08:11

    Lubię Cię czytać. Dajesz mi motywację i siłę do starania się.

    • Lonmar

      Lonmar

      18 kwietnia 2020, 10:24

      Dziękuje:)

  • saya1990

    saya1990

    17 kwietnia 2020, 22:34

    Dokładnie , musimy stawiac sobie realne cele 🙂Herbata z cytryną , dobra książka . Tak polecam spędzić ten weekend 😉 Dla własnego zdrowia 🤗

    • Lonmar

      Lonmar

      17 kwietnia 2020, 22:47

      Niestety 8.15-21.10 zajęcia na uczelni - 13 h przed kompem :D Ale herbata będzie, obiecuję !

    • saya1990

      saya1990

      17 kwietnia 2020, 23:57

      Istne SZALEŃSTWO. co na to Twój kręgosłup ? ☹️

    • Lonmar

      Lonmar

      18 kwietnia 2020, 08:12

      Na szczęście nauczanie on line ma to do siebie ze zawsze możesz wyłaczyć kamerę i pochodzić, porozciągać się a nawet położyć czy zrobić obiad :D