No!
109,8kg :)
Jupiii, rozbity kolejny "kamień milowy" :)
Zostało jeszcze rozbić:
- 105
- 100
- 95
Myślę, że jak wszystko pójdzie OK to po powrocie z urlopu jest szansa zobaczenia na wadze <105kg (chyba, że nie będzie ładnej pogody i moja aktywność fizyczna będzie bliska zeru...)
Kurde, chciałoby się to rozbicie uświęcić jakimś whisky, ale wiecie jak jest... trzeba się obejść smakiem...
stobezczterech
24 lutego 2011, 07:46Brawo. Każde przekroczenie granicy dodaje nam skrzydeł. A z tym łiskaczem nie przesadzaj. Jak przelecisz maraton po drinku to na pewno go spalisz. A po drugie po tak długiej abstynencji wystarczy trochę żeby poczuć szum. A po trzecie mniejsza masa też potrzebuje mniej procentów:) i kalorii.
bozenka82
23 lutego 2011, 10:55Ja tam uważam, że 1 drink nie zaszkodzi, ale to może na urlopie i w dniu kiedy będziesz jadł warzywka. Ja liczę na ocieplenie ;)
control.freak
23 lutego 2011, 10:14A tymczasem gratulacje, idziesz jak burza :) Udanego pogodnego urlopu.
kamilla1991
23 lutego 2011, 09:01to winko ewentualnie ;d ;) GRATULUJE