Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
32. łyżka dziegciu w beczce miodu.


nadal miotam się między 120 a 115.

wreszcie zauważyłam w lustrze, że jestem mniejsza. czuję, że tłuszczyk "wyparowuje". uwielbiam ten stan. ale w tej beczce miodu jest wielka łycha dziegciu.
a nazywa się ona biustonosz.
indoktrynowana przez koleżankę brafitterkę znam wszystkie zasady doboru idealnego stanika. i... staniki w rozmiarze 36 H (rozmiarówka brytyjska) są
niestety. nie mam zamiaru inwestować w ładny stanik za 99zł, by za kilka tygodni wypychać miseczki chusteczkami lub wkładkami silikonowymi.
a po co mi ładny biustonosz? każda kobieta pragnie otaczać się ładnymi rzeczami i ubierać się seksownie. bez względu na wynik na wadze.
jednocześnie zasmuca mnie wciąż traktowana po macoszemu kategoria 46+ (większość popularnych marek kończy rozmiarówkę na 46). piękne ubrania ma Ulla Popken, ale ceny zwalają z nóg. Halens również oferuje ładne rzeczy i w miarę tanie, jednakże okres oczekiwania na realizację zamówienia (do 8 tygodni i czasem anulują zamówienie z powodu braków magazynowych) sprawił, że przygodę z tą firmą zakończyłam po dwóch parach spodni piżamowych i bluzie z polaru. Bon Prix w kategorii XXL umieszcza niemal wyłącznie odzież ciążową.

kiedyś chciałam stworzyć bloga z katalogiem sklepów z wygodną i ładną odzieżą plus size. ale brakło mi samozaparcia oraz w moim życiu pojawił się Luby, który zmienił je bardzo i w sumie to nie mam wiele czasu na siedzenie przed komputerem.

moje dzisiejsze menu jest na razie jedną wielką niewiadomą, bo lodówka pusta, a osoba odpowiedzialna za zakupy nie zdradziła, co dziś na obiad.

pozdrawiam serdecznie.