niestety przez tydzień nie schudłam ani 100g. pocieszam się tym, że dekagramów nie przybyło.
w poprzednim tygodniu schudłam dwa kilo, ale to tylko dlatego, że Luby był w Krakowie i chodziliśmy na romantyczne spacerki (rekordowy 10km) oraz kilka razy dziennie musiałam wychodzić na trzecie piętro, gdzie mieszkaliśmy. oprócz tego jedliśmy wyłącznie śniadania i kolacje.
na śniadanie zjadłam jajecznicę z dwóch jajek i małą grahamkę. drugie śniadanie upłynie pod znakiem potężnej porcji surówki z marchewki z imbirem. w lodówce spoczywa biust kurczaka, który za jakiś czas otuli sos śliwkowy. poko będzie składać się z jogurtu naturalnego i łyżeczki dżemu wiśniowego.
takie są plany. ciekawe, co z tych planów wyjdzie. jutro relacja. :)
ladybabol
10 września 2012, 14:32nie smutaj się a waga ruszy w końcu i trzymaj się fajnego menu:)