Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
przyczyny epickiej porażki.


rezygnuję z pisania numerków przy postach, bo większość z Was myśli, że to dni diety. tak czy owak, post numer 93.

pisałam ostatnio, że 23 kg mniej w rok to epicka porażka, zwłaszcza, że zakładałam ubytek kilogramów trzydziestu pięciu.
złożę więc samokrytykę i poszukam przyczyn tej porażki.

1. ale ja mam słabą wolę.
"wolę słabą to ja kawę. albo się ma wolę albo nie." - złota myśl Lubego.
chcę się odchudzać, jestem zmotywowana. ale co ja poradzę na to, że lubię dobrze zjeść. dobrze w sensie smacznie, a nie dużo. zwłaszcza, że lubię i potrafię gotować, a moje zupy i ciasta są znane w niemalże całym kwadracie.
potrafię odmówić sobie wielu różnych kalorycznych pyszności, ale czasem też się poddaję i
tu następuje punkt drugi, czyli...
2. jestem zdolna wsunąć całą tabliczkę czekolady z bakaliami (moja ulubiona), zwalając winę na depresję, PMS, kryzys gospodarczy i mnóstwo innych mniej lub bardziej sensownych przyczyn.
3. siedząco-stojący tryb życia.
większość mojego dnia polega na gotowaniu dla licznej rodziny i "pracy" przy komputerze. trochę też ćwiczę, ale ćwiczenia w domu szybko mi się nudzą i zmuszam się do nich, co nie jest przyjemne. za spacerami też nie przepadam, bo nie lubię chodzić bez celu. no chyba, ze mam gotówkę, to wtedy mogę zrobić nawet 10 km, przemieszczając się pomiędzy sklepami.
4. ograniczony budżet.
wielokrotnie pojawia się "mit" drogiej diety i próby obalenia tego mitu, wskazujące jako rozwiązanie zaopatrywanie się na bazarze lub zakupy hurtowe. w najbliższym czasie zajmę się tym zagadnieniem, ale teraz napiszę tylko, że mając ograniczony budżet, więcej się najem kalorycznym bochenkiem chleba za 2,40 zł, niż jedną dietetyczną papryką za 2,30 zł (chodzi mi o sezon zimowy i wczesną wiosnę).

i to chyba wszystko na ten temat. wiem, że największą przyczyną porażki jestem ja i moja psychika. i mam nadzieję, że w końcu uda mi się osiągnąć cel bez traumy psychicznej. fizycznie jestem w stanie wiele znieść, ale moją słabą stroną jest zwichrowana przez ciężką depresję i psychozę psychika.

*******
menu na dziś.
śniadanie: pół bułki kanapkowej ze szynką z konserwy.
drugie śniadanie: jogurt prawie jak tzatziki.
obiad: kostka z polenty z sosem marchewkowym.
poko: dwa jabłka i garść suszonych śliwek.

pozdrawiam.