Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
"jak się czujesz, ważąc 300 gramów mniej?"


wczoraj mi takie pytanie zadał Luby, gdy zdałam Mu raport tuszostanu. czuję się normalnie, choć trochę jestem zdziwiona, że ubyło mi tylko 0,3 kg.

menu.
śniadanie: razowa kajzerka z żółtym serem i pomidorem, kawa z mlekiem.
drugie śniadanie: razowa kajzerka z pomidorem.
obiad: kurczak po "chińsku" z kaszą jaglaną, kubek rosołu.
poko: najprawdopodobniej jogurt owocowy i jabłko.

*******
jednym ze styczniowych planów było zapisanie się do klubu fitness lub nabycie rowerka stacjonarnego. poniżej plusy i minusy tych rozwiązań.

klub fitness.
+ jeśli zapłacę za karnet, będzie to dodatkowa motywacja.
+ będę mogła korzystać z wielu różnych sprzętów i zajęć.
+ spacer do klubu i z powrotem.
- drogie karnety (half open 267zł, open 507zł łącznie za 3 miesiące).
- konieczność zainwestowania w torbę i buty (strój już mam).
- nie zawsze mam czas między 6:30 a 16:00 (przy karnecie half open).

rowerek stacjonarny.
+ mogę jeździć na nim nawet w nocy, oglądając powtórki na TV Puls.
+ mogę ćwiczyć nawet w majtkach i staniku sportowym.
+ jednorazowa inwestycja.
- trochę kosztowna inwestycja.
- jednak monotonne ćwiczenie.
- zajmie sporo miejsca w moim już i tak ciasnym pokoju.

i co Wy na to?
*******
-edit- właśnie spaliłam kaszę na obiad. kurde mol. boleję nad zgonem rondla, w którym gotuję gotowałam większość rzeczy w postaci jednej porcji.

pozdrawiam gorąco.
  • offczii

    offczii

    9 stycznia 2013, 13:22

    300 gramów czyli więcej niż kostka masła :) więc ogromny sukces:)

  • Konwalja

    Konwalja

    9 stycznia 2013, 13:19

    ja jednak polecam klub. Najpierw kupiłam orbitreka do mojego malutkiego mieszkanka i nie mogłam się zmusić, żeby się na nim pocić. Nie miałam motywacji, nikt mnie nie sprawdzał, orbi zaczął trzeszczeć co budziło mojego mężczyznę itp. Użyłam go może z 10 razy. Teraz pełni funkcję wieszaka i próbuję go sprzedać :( W klubie zawsze się spocę jak trzeba, na maksa wykorzystam spędzony tam czas. Warto też zainwestować w trenera, który będzie kontrolował postępy, konsultował czas i obciążenie przy ćwiczeniach. U mnie w domu sprawdzają się tylko ćwiczenia dywanowe - robię je po to, żeby łatwiej mi się ćwiczyło na zajęciach grupowych.

  • kruszynika

    kruszynika

    9 stycznia 2013, 13:03

    Hmm, ciężki wybór... co do rowerka: raczej szybko się nudzi, chyba że rzeczywiście będziesz przy nim oglądać tv. a fitness... jednak trzeba wyjść z domu, tracisz więcej czasu na dojścia itd i są pewne ograniczenia. Ja bym chyba najpierw poszla na fitness (najlepiej karnet na miesiac, albo isc kilka razy rzeczy sprawdzic), jakby mi sie spodobalo to bym inwestowala

  • Pokerusia

    Pokerusia

    9 stycznia 2013, 12:46

    jestem za fitness klubem,wiem koszty są nie małe ale może warto poszukać jakichś zajęć prowadzonych w szkołach na salach gimnastycznych lub coś w ten deseń,sama chodzę na aerobik min 1x w tyg płacę 7zł/h - karnet wychodzi taniej a od wczoraj zumba też w szkole na sali i jest git!;-) rower mam już kilka lat stoi i się kurzy;-( w grupie większa mobilizacja takie jest moje zdanie;-))) pozdrawiam

  • nicponiara

    nicponiara

    9 stycznia 2013, 12:43

    Odchudzanie ma to do siebie,że myślisz,że schudłaś dużo,a tu okazuje się,że wcale tak kolorowo nie jest....TRZYMAM KCIUKI;)