Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
przed wyjazdem.


ale mnie śmieszy ta konspiracja. do tej pory nie powiedziałam rodzinie, że jadę. wczoraj wybierałam ciuchy do spakowania, a babci, która się zainteresowała przyczyną wywalenia wszystkich ubrań z szafy, wyjaśniłam, że mam nową wizję artystyczną porządku w szafie.

mój wyjazd przed świętami to wyraz buntu (BUNT - ulubione słowo polonistki z liceum) przeciw wygórowanym oczekiwaniom rodziny wobec mojej osoby. co roku muszę się męczyć z kilkoma sałatkami (które później matka wyrzuca, bo skisły), pieczenią (znowu schab?), sprzątaniem nieswojego burdelu (dzieci nie mogą się przemęczać) i innymi problemami, które skutecznie obrzydzają mi radosny czas spędzany z rodziną.


ś. tosty razowe ze szynką i serem, do tego kawka.

II. surówka z marchewki z prażonymi ziarnami słonecznika.

o. druga porcja smażonego ryżu, szklanka zupy grysikowej.

pk. raczej nic nie zjem z nerwów, ale jeśli się na coś napalę, będzie to panna cotta z sosem malinowym.


trzymajcie się słodko.

  • kamaopr

    kamaopr

    16 kwietnia 2014, 17:27

    eh, rodzina, pięknie wygląda na obrazku, a w środku burza xD każdy tak ma mi się wydaje, ładne menu xD pozdr

  • Grubaska.Aneta

    Grubaska.Aneta

    16 kwietnia 2014, 14:37

    No to buntowniczko szerokiej drogi!:)

  • amadeoo

    amadeoo

    16 kwietnia 2014, 12:14

    U mnie też sałatki lądują w śmietniku....