Witam wszystkich.
Dziś byłam na stretchingu (czy jak to sie tam pisze). Nie mogę powiedzieć żebym się wysilała a jednak wszystko mnie boli. Jak dla mnie to trochę było nudno ale wiem ze mój kręgosłup jest wdzięczny. Czy będę kontynuowała akurat ten rodzaj zajęć jeszcze nie zdecydowałam.
Znalazłam sposób na motywacje żeby się nie objadać w pracy. Gdy idziemy na obiad zawsze idę za mega chuda dziewczyna i jak uświadamiam sobie ze jej pupa jest prawie wielkości mojego uda od razu mija mi chęć na jedzenie. Może dziwne, ale skuteczne!
Teraz zupełnie z innej beczki to zaczynam sie powoli o siebie martwić. Niby nic sie nie dzieje a od ponad miesiąca nic mnie nie cieszy, na nic nie mam ochoty. Wszystko robię mechanicznie i dlatego , że wiem ze tak się powinno. Jedynym przejawem bardziej dynamicznych uczuć we mnie jest złość i to często o rzeczy banalne. Wiem ze każdy miewa gorsze chwile ale mam wrażenie ze trwa to już za długo.