Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
brakuje czasu


Zważyłam się, jest 67.8. Dostałam okres i waga trochę zleciała. Pocieszam się, że nie jest to już 70parę, ale jeszcze nie jestem zadowolona. W tym tygodniu w ogóle nie ćwiczę, nie mam czasu. Dzisiaj jak wróciłam z pracy, wzięłam się za pieczenie. Zrobiłam babeczki piernikowe (i oczywiście już dwie zjadłam, grrr), a przed chwilą wstawiłam sernik do piekarnika. Jeszcze makowiec chcę zrobić. Robię to wszystko dzisiaj, bo jutro idę do pracy na 11godzin, a w Wigilię na 6 i nie będę miała już w ogóle czasu. 

W Święta pewnie przytyję to, co udało mi się schudnąć, ale będę próbowała się pilnować, chociaż już mi jest trudno. Tyle łakoci. I te wszystkie ciotki, babcie, co będę posuwać pod nos swoje wypieki. Ale bardziej mnie przeraża nieśmiertelne pytanie podczas takich spotkań rodzinnych, kiedy ja sobie w końcu kogoś znajdę i zacznę układać życie. Aaaaa.

Postanowiłam, że od Nowego Roku zapiszę się na siłownię, chociaż nie wiem, czy uda mi się wszystko w czasie zgrać. Mam nadzieję, że tak. Za gruba jestem no. Za chwilę przeceny w sklepach, a ja mam jeszcze przynajmniej 7kg do schudnięcia.
  • mysoul224

    mysoul224

    23 grudnia 2011, 10:39

    No to mamy tą samą traumę świąteczną:D Tylko mi jeszcze o tyle gorzej że jutro będzie 1,5 miesiąca od tego jak rozwalił się związek który już miał być tym super, wspólnym mieszkaniem (naszym) i bla bla bla. Jeśli będą to roztrząsać i do tego życzyć żeby następny był lepszy to zwariuję:) Powodzenia i cierpliwości Tobie życzę w znoszeniu ciotek itd. oraz odporności na kuszenie ciast żeby ich za dużo nie zjeść:) Wesołych Świąt:)