Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
co u mnie


Dzisiaj się zważyłam: 77,1 kg. Nie wiem, czy mam krzyczeć, czy płakać z rozpaczy. Jak ja się mogłam tak zapuścić. Czas zabrać się za siebie. Ciągle to sobie obiecuję, ale w końcu muszę ruszyć, bo będzie jeszcze gorzej. Przeanalizowałam siebie i doszłam do niewesołych wniosków. 

Całymi dniami siedzę w domu i czytam, albo spędzam czas przed komputerem, nieudolnie szukając pracy. Nigdzie nie wychodzę i jutro ma nastąpić przełom, bo zapisałam się na studia zaoczne i jutro mam pierwszy zjazd. Co za tym idzie wyrzuciłam z szafy wszystkie ciuchy i chciało mi się płakać. Te rzeczy nosiłam, jak ważyłam 65 kg, czyli w większość się nie zmieszczę. Po domu chodzę w rozciągniętym dresie, to nawet nie zauważyłam, że tak przytyłam.
Bo za tym boję się cholernie. Straciłam całą pewność siebie, której i tak miałam niewiele.

Te studia są dobrym pretekstem, aby wziąć się w garść. Jak schudnę, to poprawi mi się samoocena i może znowu zacznę się uśmiechać do ludzi. Może kogoś poznam, chociaż nie, w to i tak nie wierzę.
Muszę się zmienić, bo tylko się unieszczęśliwiam. Tylko nie wiem, od czego zacząć.
  • lelilath

    lelilath

    13 października 2012, 11:31

    Wszystko zaczyna sie w glowie... Siadz i wszystko spokojnie przemysl... Postaraj sie zrozumiec, ze wpadlas w bledne kolo z ktorego tylko ty mozesz sie wyrwac. Studia to dobry pretekst ale najwazniejsze bys naprawde chciala tej zmiany i zrozumiala, ze twoje zdrowie tez na tym zyska... Nie szukaj milosci czy zwiazku na sile... Same przyjda w niespodziewanym momencie. Musisz najpierw pokochac siebie by moc potem obdarzyc tym uczuciem kogos innego... Jak zawsze trzymam za ciebie kciuki a jesli chcesz zapraszam na prive...