Po przyjściu z pracy zważyłam się - oł je!! Miałam 60,1 kg - jeszcze chwilka i zobaczę "5" :)
Do dzienniczka wpisałam jednak wagę poobiadową -> nie ma co szaleć ;)
Wiem, wiem, wiem - nie należy sprawdzać codziennie. Wiem. Ale w sumie, to kto mi zabroni? ;)
Żeby "uzależnienie wagowe" było pełne - jak pisałam wcześniej - nabyłam sobie wagę kuchenną. Dzisiejszy obiad robiłam odmierzając DOKŁADNIE. Boziu, boziu - jestem walnięta :D Tylko wiecie co? Ja taką dokładność i drobiazgowość zawsze mogę zwalić na skrzywienie zawodowe hy hy hy....
Buziaki :)
PS. Jak tak dalej pójdzie, to zacznę się mieścić w ulubione ciuchy ;) Jedyny minus tej "paskudnej" sytuacji to fakt, że trzy nówki sztuki odzieży, jakie sobie zakupiłam będą za duże. Ale co tam - JAKOŚ odżałuję :P
WooHoo
14 czerwca 2007, 02:05widzę, że nie tylko ja nie śpię... :) dziękuję bardzo!!!! :)oby nasze wagi były zawsze dla nas łaskawe... :) buziaki!!!
gudelowa
13 czerwca 2007, 22:41heheh pocieszam się, że nie jestem jedyna z tym ważeniem po milion razy dziennie :p a powietrze też wydmuchujesz z siebie jak stajesz na wadze :p?? ja sie na tym przylapałam i uznałam, że u psychiatry mi trzeba wizytę zamówic ;) ja tez musze kupic sobie wagę kuchenną ;) - koniecznie miłego wieczoru! ig
sage16
13 czerwca 2007, 21:19Tak myślę, na razie chcę przynajmniej schudnąć do 46 kg :)) A później się zobaczy, czy będę chciała ważyć 43 :) Pozdrawiam!
calineczkazbajki
13 czerwca 2007, 19:11ale w jakiś ciuszkach trzeba chodzić, jak kupiłam sobie ostanio 2 spodnice i mam nadzieję ,że jak schudnę to będą na mnie też dobrze leżały. Pozdrawiam serdecznie
Pigletek
13 czerwca 2007, 18:18Lubię kotki... a mam ptaszka :))