Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Już po firmowej kolacji...


...na której było nadzwyczaj sympatycznie. Zgodnie ze zwyczajem, że im bardziej sie nie chce iść, tym jest fajniej :) No i było :) Ożłopałam się wody, jak potłuczona - reszta piła jakieś wypasione wina  (no, ja bląąąądi pojechałam furką, jak panisko...), jadłam pyszności i pośmiałam się - wcale nie było sztywno i oficjalnie. No dobra, na początku może i było ;)

W menu było full wypasów, ale zjadłam jeno szynkę parmeńską  na przystawkę (melona, na którym była podana zostawiłam...). Później było pół chłodnika z botwinki, aczkolwiek bez jajka  (mmmmmm....) - więcej nie chciałam, bo czekałam na ciąg dalszy :) Jako dania główne wjechało na stół "de fakto pęset" rzeczy, ale skusiłam się na tatara z łososia z kaparami  i pieczonego ziemniaka w ilości 0,5 bulwy  aczkolwiek bez masełka były :) A później na tatara z łososia :) I jeszcze zagryzłam tatarem z łososia, wykończywszy go, a jakże ;) Krewetki z grilla (nawet królewskie)  mi nie robią, sałatki (jakaś trawiasta i jakaś na słodko)  też mnie nie oczarowały, szaszłyki z kuraka  były za wielkie, z warzyw grillowanych porwałam pieczareczkę  a i "prawdziwy" tatar  też nie wzbudził mojego entuzjazmu :) Wybrednam :P

Za to podpadłam Prezesowi - jako jedyna przyjechałam autem, jako jedna z dwóch nie piłam alku  
Terudno :)

Mimo, że fajnie było, to jak na skrzydłach pędziłam do fuczakuff. Mam jednak świra na ich punkcie, moje Zająco-Misie kochane :):):)

Dobranoc :)

  • Koncowa

    Koncowa

    18 lipca 2007, 08:55

    albo chociaż na wesele jakieś, a tu albo pochajtani albo w konkubinacie, co za czasy. Che, che

  • Demonek27

    Demonek27

    18 lipca 2007, 08:43

    ugotować- muszę, żeby dzieci głodne nie chodziły, ćwiczę- bo panicznie boję się przytyć, ale prasowanie i sprzątanie- jak mi się nie chce- leży odłogiem, a kota Lakierka ( miał być Klakierek, ale moja córka wychowywana przy warsztacie lakierniczym, pomylila się:) i tak się to przyjęło)- czochrają córki. Buziaczki.

  • Demonek27

    Demonek27

    18 lipca 2007, 08:02

    Aż zgłodniałam po tym Twoim wpisiku, jeszcze śniadanka nie jadłam a Ty o takich pysznościach piszesz.

  • magdunieq26

    magdunieq26

    18 lipca 2007, 07:28

    No, no.... ależ to był elegancki lokal ;-))) ale jedno mnie martwi- jak ty dziś, taka podpadnięta za niepicie alkoholu pójdziesz do pracy i pokażesz się prezesowi na oczy?? Oj, ciężko to widzę ;-))))))