Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Słyszałam ducha, widziałam ducha...


...muszę się chyba wybrać na cmentarz do Prezesa i poprosić, żeby mi dał spokój, bo ja niby w duchy nie wierzę, ale jak już, to się ich boję...

Byłam wczoraj w toalecie - nie ogólnej, tylko takiej dla niepełnosprawnych (większa i pojedyncza i bliżej mojego pokoju, niż kibelki ogólne). Myję ręce i słyszę, jak na korytarzu śp. Pan Arek coś mówi. Zrobiło mi się aż zimno... Wyprułam z tej łazienki, jak potłuczona a na korytarzu pusto... Są tam też trzy windy, pewnie jakiś kontrahent albo gość szedł i gadał (choćby przez telefon) i zdążył odjechać zanim wyskoczyłam z toalety, ale wrażenie niesamowitości pozostało. Gdy opowiadałam to przyjaciółce, to aż mi się ręce trzęsły.

W pokoju w pracy siedzę przodem do drzwi. Zazwyczaj drzwi są otwarte, widzę więc (choć nie skupiam się na tym i często nawet nie rejestruję), kto przechodzi korytarzem. No i popołudniem, kątem oka zobaczyłam, jak przechodzi facet do złudzenia przypominający śp. Prezesa - ten sam chód, rysunek pleców, kształt głowy, nawet włosy (czyt. brak włosów) - wyglądał identycznie. Zmroziło mnie. Ostatkiem przytomności zauważyłam, że to był "mój" Prezes, nie żaden duch zmarłego. Przez to roztrzęsienie spowodowane wcześniejszym "usłyszeniem" moja wyobraźnia spłatała mi figla. Makabrycznego figla...

 

Mam plan, żeby wybrać się na cmentarz - może nawet dzisiaj, zaraz po pracy. I tak nie wracam do domu a będę mieć luźniejszą chwilę, bo na 17.30 idziemy z babami z pracy na komedię romantyczną pt. "Saga Zmierzch: Przed świtem. Część 1" :P Na ostatniej części sagi też byłyśmy w kinie i pisałam o tym tak: "Trzecia część Zmierzchu zajebiaszcza - najbardziej podobały mi się sceny bitewne w wykonaniu nowonarodzonych wampirzysk przeciwko rodzinie Cullenów i wilkołakom. Mistrzostwo świata. Natomiast sceny miłosne***, wargi drżące oraz powłóczyste spojrzenia dobiły mnie - starałam się nie chichrać za głośno :) Ale przynajmniej nie zasnęłam w kinie ;) ***Jak ona mogła wybrać tego wymoczkowatego i zimnego Edwarda, skoro tuż obok był taki sympatyczny Misio??!!?? I w dodatku darzył ją uczuciem szczerym i głębokim! Niektóre baby są dziwne... ;)" Dzisiaj również jestem koszmarnie niewyspana - no co, tradycji musi stać się zadość :P No i mam nadzieję, że nie zasnę ;) Albo, że nie będę się chichrać w najmniej odpowiednich momentach ;)

 

U mnie się dzieje - standardowo - latam po lekarzach z dzieciarami, jak potłuczona. Zosia odwiedziła neurologa (w związku z jej strasznymi zachowaniami po antybiotykach) - ale wizytą jestem zdegustowana, wręcz zniesmaczona. Mówiąc krótko: pani doktor nie uwierzyła, w to co mówiłam ("nie spotkałam się z czymś takim w mojej karierze"), stwierdziła, że widocznie nie umiemy chorego dziecka uspokoić i zwalamy tę sytuację na leki i zasugerowała mi, że jestem osobą, która skoro płaci, to wymaga potakiwania i o to mi chodzi a nie o dziecko. Więcej do baby nie pójdę... U okulisty wszystko dobrze, zaprosiła nas pani doktor za rok :) Zosieńkę czeka jeszcze echo serduszka. Z Wojtusiem nieco gorzej - dostał leki stricte na astmę... :( Na RTG zmian w płucach nie ma, ale jedna z komór serca jest nieco większa - też go jeszcze czeka echokardiogram. "Nie będę panikować, nie będę panikować..."  I USG go czeka, bo ma podejrzenie refluksu. Ale za to wyniki krwi mają dzieciaki w porządku, tyle dobrze.

Ja mam za to fT4 w normie, ale TSH w dolnej granicy normy - mimo przyjmowania leku. We wtorek idę się zameldować mojemu endokrynologowi - z półtoramiesięcznym opóźnieniem :] I też mnie czeka USG tarczycy, żeby zobaczyć, co u guzków słychać. "Nie będę panikować, nie będę panikować..." Poza tym still i wciąż bujam się z zapaleniem zatok a jeszcze i ból gardła mnie dopadł - po prostu bajka... ;)

 

Na terapię chodzę. Rozwaliłam część mojego świata, poznałam dotychczasowe mechanizmy rządzące moim życiem, ale wciąż nie wypracowałam nowych. I jestem w tym najgorszym okresie terapii, kiedy wczepiam się jeszcze w "stare" wiedząc, że nie działa a "nowego" albo jeszcze nie ma albo już mi się rysuje, ale boję się je przyjąć. I wciąż jest lęk, co tam znajdę "pod spodem". Na razie mocno mi się nie podoba, co znajduję...

 

Usłyszałam od Maćka, że jestem samolubna. Zabolało, tak aż fizycznie - w pierwszej chwili nie mogłam złapać tchu. Nie miał racji, przynajmniej w tym konkretnym przypadku (nie będę opisywać sytuacji - ale naprawdę wtedy nie miał racji!) - ale co z tego, że to wiem? Na poziomie racjonalnym WIEM. A na poziomie emocji? Gdzieś tam na dnie mi siedzi zadra i nie pozwala zapomnieć, że jestem ta gorsza, ta egoistka, ta skupiona na sobie itp... Boli - chociaż nie było to wczoraj. Łzawą scenę, a i owszem, zrobiłam - łącznie z melodramatycznym pytaniem "jak mogłeś powiedzieć, że jestem samolubna??!!??". A tak naprawdę - kij z tym, że powiedział. Gorzej, że pewnie dalej tak o mnie myśli :(

 

Siorra w Australii, niedługo wraca :) Czytam sobie na stronie biura, co u nich słychać (zdają tam relacje), ale i tak czekam już na nią - strasznie ciekawam, jak to na żywo wyglądało :) Dżezka w ten weekend ma opiekę, nie muszę się martwić, co zrobić z Wojtasem i z nią, uf uf uf :) Mamusia choruje (zapalenie zatok + oskrzela + megachrypa), Tatuś ma przewały w robocie takie, że się słabo robi. I tak się bujamy. No nie mam szans się nudzić, nie mam...

 

Buziaki piątkowe, przed-sagowo-zmierzchowe ;)

 

PS. Mój młodszy kot, Antoś zapewnił mi wczoraj bardzo skuteczną pobudkę - zwymiotował do wanny mysz. W krwistych kawałkach, bleeee.... I weź to człowieku posprzątaj! Obudziłam się w 3 sekundy!!! ;)

  • livebox

    livebox

    21 listopada 2011, 08:02

    Eeeeeeee...jadłam...

  • XXXJAXXX

    XXXJAXXX

    19 listopada 2011, 16:57

    może Prezes potrzebuje modlitwy...pozdrawiam

  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    18 listopada 2011, 20:50

    Pewni lekarze są bardzo zadufani w sobie , no bo przecież jak ona sie z czymś takim jak u Zosi nie spotkała - to tego pewnie nie ma ...( tylko ciekawe ze prądu też nikt nie widział , a prąd jest :) Zdrowia wam życzę :)

  • Nattina

    Nattina

    18 listopada 2011, 18:03

    Prezes cię na pewno nie straszy, moze raczej coś chce powiedzieć? Może chce wesprzeć czy coś? A świeczka i wizyta na cmenatarzu na pewno nie zaszkodzą.

  • LadyChanel

    LadyChanel

    18 listopada 2011, 15:10

    Ojej... Mysz... bleee... Codo ducha to dobry pomysł z pójściem na cmentarz. A może nikt się za niego nie modli i dusza szuka pomocy, by zaznać spokoju?

  • TazWarkoczem

    TazWarkoczem

    18 listopada 2011, 13:26

    przezylam to w tym tygodniu i wiem ,ze potem sieto człowiekowi wydaje irracjonalne, ale jak to przezywasz to ... Bidaku , tulę i NIE DAJ SIĘ ZWARIOWAC, głównie terapeutce (terapeucie?)

  • Julietaaaa

    Julietaaaa

    18 listopada 2011, 13:21

    lubie cie czytac.;) Pozdrawiam Serdecznie.;*

  • gudelowa

    gudelowa

    18 listopada 2011, 12:59

    ...

  • Aziya

    Aziya

    18 listopada 2011, 12:24

    zdrowia ci życzę, żeby dzieciakom nic nie było, mama wyzdrowiała, ojcu w pracy się wyprostowało, a kot więcej nie rzygał myszami...