Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
W pierwszym tygodniu schudłam zgodnie z planem...


...może nawet nieco więcej, niż wymaga V. Zlazła woda, wiadomo :) Dietę trzymam - może nie idealnie ściśle "z kartki", ale naprawdę jest przyzwoicie*** Słodyczy nie jem. Wpadki nie zaliczyłam. Rzadko bywam głodna, chociaż się zdarza, niestety. Zmieniłam godziny i śniadanie nie wypada mi o 7:30 (o tej godzinie to w aucie siedzę i do pracy się turlam a poza tym jest dla mnie ZDECYDOWANIE za wcześnie) a o 9:00, co jest przynajmniej realne. W związku z tym pory karmienia stały się bardziej zgodne z moim dobowym cyklem :)

Ćwiczenia Vitaliowe - o dziwo - w sumie przypadły mi do gustu :) Przekonałam się po raz kolejny, że jednak jestem bardziej siłowa, niż wysiłkowa, he he. Dużo większą frajdę mi sprawia machanie hantelkami, niż sapanie przy biegu. Ale te 8 minut z groszem biegam po chacie, jak potłuczona - w ramach rozgrzewki. Jeśli ćwiczeniowo dzień jest cardio a nie modelujący, to biegam kolejne 8 minut z groszem - co jest nieco nudne. Ile razy mogę mijać prysznic i kibelek? ;) W związku z tym poszłam po rozum do głowy (i pojechałam do Decathlonu :P) i nabyłam skakankę - zawsze to inny rodzaj ruchu. A i przed TV będę mogła poskakać zamiast zaliczać kolejne rundy po garderobie i kibelku... Drogą kupna nabyłam także hantelki - 1 kg i 1,5 kg (wcześniej ćwiczyłam z butelkami wody mineralnej :)) i bardzo żałuję, że nie skusiłam się na 0,5 kg - są różowe i śliczne i Zosia by mi kradła te a nie kilogramowe. Dla 4,5 letniego dziecka 1 kg to za dużo i boję się, ze sobie krzywdę zrobi machając zbyt ciężkimi hantelkami. Bo Zosiak mnie "uczy", jak ćwiczyć, rzecz jasna ;)

Moje zakupy decathlonowe wyglądają tak:


(bez tych różowych, ale mam w planach je kupić i tak - dla Zosi, naprawdę!). To turkusowe, to mata do ćwiczeń a to limonkowe to guma do rozciągania. Jeszcze z nią nie ćwiczyłam, więc nawet nie wiem, czy warto było brać :) Z ćwiczeniami, jak z dietą - robię co trzeba, ale nie spinam się już tak koszmarnie. Ale i nie odpuszczam, jeśli coś mi nie pójdzie.

 

Kieckę sobie kupiłam. Fajna i brzucha tak nie widać i w ogóle w wyszczuplającym kroju. Krój to ten po lewej - ta kiecka po prawej tylko dla pokazania, jakie kwiatki są zamiast tych białych.

 

Zosiak choruje. Znów. Still i wciąż. Tym razem narzeka na uszko. Nie mam już sił :(

 

Spadam z V. - Łołoś się chyba obudził i zaczyna coraz bardziej stanowczo żądać uwolnienia go z łóżeczka :)

 

_______________________________________________

*** Uczę się, jak nie być zero-jedynkową: "albo trzymam się diety w 100% albo wcale", "albo ćwiczę na maksa albo całkiem odpuszczam" - robię jakieś 75% moich możliwości i staram się nie mieć wyrzutów sumienia, że nie jestem idealna. Powoli, ale się uczę :)

  • monnak

    monnak

    14 kwietnia 2013, 09:54

    Trzymaj się planu dietetyczno-treningowego a efekty z pewnością zobaczysz;) Choć nie wierzę że masz z czego chuść???przecież Ty szczuplaczek jesteś??;)

  • TazWarkoczem

    TazWarkoczem

    14 kwietnia 2013, 02:51

    Cudne beztroskie szczesliwe zycie...

  • KalinaS

    KalinaS

    13 kwietnia 2013, 21:07

    o rety myślałam ze w przedszkolu juz mija to chorowanie...zdrowia dla Zosi

  • pojedyncza

    pojedyncza

    13 kwietnia 2013, 17:18

    kurcze.. a da sie nie byc zerowo-jedynkową? chciałabym. bo juz mam dos c tych WIECZNYCH wyrzutów sumienia