Mam ciężką nerwicę lękową i depresję.
Z trudem wstaję rano, żeby wyprawić dziecko do przedszkola.
Potem się kładę do łóżka i leżę aż do powrotu dziecka z przedszkola.
Jest mi bardzo źle i czekam na śmierć.
Poza tym cierpię na agorafobię = lęk przed wychodzeniem z domu.
Prawie wcale nie wychodzę.
A jeżeli już to muszę zażyć lekarstwo wcześniej.
Zażywam mnóstwo lekarstw przepisanych przez psychiatrę, które słabo działają.
Jestem przygnębiona.
Próbowałam rozmawiać z psychologiem jednym i drugim ale nic to nie dało a jeszcze nasiliło stany lękowe.
Nie wiem co robić.
Beznadzieja.
Bezsens.
Koniec.
Po co to napisałam? Żeby wypisać mój żal, pretensję i bezbrzeżny smutek, który panuje w moim życiu.
Po to, żeby móc się rozpłakać. Ale nie pomogło...
Nilia1
9 sierpnia 2012, 08:00Mój brat też cierpi na agorafobie. Rozumiem co Pani musi przechodzić, ten bezsens, bezcel. Jednak uważam, by spróbowała Pani zacząć od siebie. Niech Pani zobaczy wszelkie swoje zalety,piękny nos, usta, oczy, uda, brzuszek , na pewno coś się znajdzie, np u mnie lubie włosy :) Potem niech Pani spojży ILE Pani przeszła i osiągnęła w życiu ! Agoraobia...a jednak ma Pani Swoje ukochane dziecko. Mój brat nie ma nikogo, nikt go nie chce przez to. Ma Pani dla KOGO ŻYĆ ! Ono potrzebuje Matki, przyjaciółki, kogoś kto wysłucha jego/jej pretensji, złych dni, itd. Niech Pani dostrzerze ile jest Pani warta dla innych. Jakaś koleżanka/kolega, partner życiowy, a jeżeli brak to właśnie pokazać im, że mimo 42 lat jest Pani Kobietą sukcesu ! Nie trzeba mieć mgr na początku , żeby nią być. Należy wstać i pokazać wszystkim " Jestem Zajebista bo umiem zrobić kurczaka !" Małe rzeczy ! Niech Pani zacznie od małych rzeczy ! mam nadzieje, że to Pani przeczyta i z całego serca Prosze, niech Pani się postara