Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dobra niedziela?


Po wczorajszej bardzo leniwej sobocie, spędzonej głównie w pozycji horyzontalnej dzisiaj bardzo dobrze weszłam w dzień. 

Wstałam rano i zaczęłam od powtórki niemieckiego, a następnie wybrałam się na siłownie. Godzinne kardio i od razu lepiej sie czuję. Przy okazji poczytałam Grę o Tron :) Kindle ma ten plus, że można powiększyć literki i mimo ruchu da się czytać. Tempo na bieżni może nie jest zachwycające, ale grunt to coś robić. 

W piątek tak mi się nie chciało pracować, że aż marzyłam o tym, żeby pouczyć się niemieckiego, ale nie jest to moja ulubiona czynność. Jednak ostatnio jakoś mam wrażenie, że umiejętności językowe się poprawiają. Póki co nie jest mi on potrzebny, ale na pewno będzie w przyszłości.

W tygodniu odwiedzić ginekologa i wykonać badania pod kątem PCOS. Kiedyś, dawno temu jeden z ginekologów wspomniał o tej chorobie w moim kontekście, ale do tej pory nie przywiązywałam do tego zbytniej uwagi. Na pewno mam problemy z hormonami. Tak więc trzeba się przebadać. Czytałam w necie objawy i się zgadzają, ale wiadomo, po kopaniu w necie, od razu człowiek choruje na wszystko.

Related image

Praca mnie zaczyna stresować, mam wrażenie, że mój szef, chociaż miły gość, to chce, żebyśmy byli od wszystkiego. Ostatnio wzięłam udział w szkoleniu oprogramowania do wizualizacji danych (Power BI), no i po tym szkoleniu doszłam do wniosku, że to nie moja rzecz. Ja się do tego nie nadaję, nie lubię tego i w ogóle nie do tego jestem zatrudniona. I chociaż program jest niesamowity, popularny na rynku i na pewno dobrze mieć go w CV to jednak presja ze strony szefa nie zachęca do dalszej nauki. Mam mieszane uczucia co do tej pracy. A w sumie nie tyle do pracy co do samej firmy. Trochę rozczarowuje mnie kultura organizacyjna. Ale jak to teść mówi "jak jest praca to jest dobrze". I fakt, staram sie skupiać na pozytywach czyli wypłacie, w ostatnim miesiącu udało się odłożyć sporo $ i mam zamiast nadpłacić spory % kredytu hipotecznego w PL. A to jest po prostu super, bo w sumie po ostatnich nadpłatach kredyt spłaca się sam, z pieniędzy z wynajmu. 

Na stres zaczęłam medytować, a raczej próbuję medytować. Nawet został mi polecony obóz medytacyjny w Polsce, jednak niestety nie mam już urlopu. Ale gdyby była wersja weekendowa to z pewnością bym się skusiła. W przeszłości, w Warszawie chodziłam do fantastycznej szkoły jogi. Niestety nigdzie potem nie znalazłam tak dobrej szkoły. Bardzo mi to pomagało w zmaganiu się ze stresem.

No nic, czas coś przekąsić.