Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kluchy i buły


Powinnam mieszkać sama. Wtedy nie kusiłoby mnie żarcie, bo bym po prostu takich rzeczy nie kupowała.

Po pracy miałam kilka spraw do załatwienia i wracałam wyjątkowo głodna.

A w głowie parowały mi już michy gorącego żarła.

Micha marakronu, 2 buły jak na kolację....a jeszcze mnie kusi.

Zwinąć się w kłębek, zapaść w siebie, zasupłać, by nic nie docierało do mojego umysłu.

Uciec od świata, żarcia i tego co mnie męczy.

Od różności, które dla normalnego człowieka nie stanowią kłopotu. Prawie każdy powie, ale co to za problem? To nie problem. Dla mnie jest.

Lęki przybierają różne formy.

Czsem pomaga złość.

Za każdym razem to ciężka walka ze samą sobą.

Nieskończoność potyczek, bitew i wojen, by w miarę normalnie funkcjonować.

I mam sobie wieczorem odmawiać tej odstresowującej michy na wieczór?

 

  • iwona922

    iwona922

    14 marca 2013, 21:11

    Hm, każdy odczuwa inaczej. Mnie np. motywuje jeśli ktoś mi rpzeszkadza w odchudzaniu ( je smaczne rzeczy, na które sobie nie pozwolisz), wyśmiewa czy poddaje w waptliwość moją dietę- wtedy się trzymam. Gorzej kiedy zabraknie już takich osób, ale nawyki żywieniowe ze złych na lepsze zostają. Kochałam chipsy etc teraz nie znoszę, nie wiem jak mogłam pakować w siebie takie niesmaczne, kaloryczne rzeczy. A co do wieczornego jedzenia- też tak mam, bo zabiegany dzien etc. i... tak, tak, bierze się obiad do pracy, owoc, warzywo, anwet kanapkę, byle by nie rzucić się wieczorem na jedzenie iczy nie kupić jakiegoś fast-fooda;] Niby proste, ale zapominamy, nie chce się nam(wiem po sobie). Powodzenia, wierzę, że będzie lepiej. Pozdrawiam i życzę silniejszej woli;]

  • wolskae

    wolskae

    12 marca 2013, 10:58

    Hej, Wiesz dlaczego depresja czy też stany depresyjne (nie jestem psychiatrą więc nie będę się wymądrzać kiedy d. jest pełnowymiarowa, a kiedy nie) są takie zdradliwe i trudne do przełamania? Bo myslisz że problemem jest coś poza Tobą. Życie, sytuacja życiowa, pełna lodówka, złośliwy mąż, nieuczące się dzieciaki, słaba praca. Kiedy zaczniesz to analizować to dochodzisz do wniosku, że wszystko zamyka się w błędne koło warunków cię otaczających. W momentach kiedy stan depresyjny odpuszcza na chwilę te problemy wyglądają już zupełnie inaczej, i można je analizować jakoś bardziej sensownie, a wręcz trudno się dopatrzeć gdzie to cholerne kółko się domykało. Pytanie jak możesz przełamać ten stan: sama (ja wiem że pomaga mi sport), pigułką, czy faktycznie jakąś zmianą, któregokolwiek z ogniw błędnego koła. Trzymaj się i pomyśl o dobraniu się do problemu z innej strony.