Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
100-tka w końcu pękła :)


Oj dziwny to był tydzień. Do wczoraj miałem na wadzę 101,3 i ani mniej ani więcej. Nic się ruszyć nie chciało. Byłem przekonany, że ostatnie 7 dni zaliczę do czasu wagowej stagnacji :) A rano wskoczyłem na wagę i... 2 cyferki się do mnie uśmięchnęły. Nie wiem jak to się stało, że waga stała, a w pewnym momencie sruuuu i 99,6 na liczniku :) Ale niestety czeka mnie ciężki weekend. Przyjeżdza do mnie kumpel, który uwielbia gotować, więc będę musiał trochę nagrzeszyć, oczywiście w racjonalnych porcjach. Do tego dojdzie pewnie spora ilość zimnego piwka :) Zobaczymy jak mój organizm sobie z tym wszystkim poradzi :) Trzymam za Was kciuki.