Wczoraj wieczorem wlazł mi w mostek jakiś dziwny ból,takie kłucie. Zapewne jakiś nerwoból, ale nasunął pewne myśli.
Biorąc pod uwagę zachorowalność w mojej rodzinie na serce, kwestia schudnięcia nie powinna być kwestią estetyki, tylko zdrowia.
Bo przecież z taką wagą,odżywianiem i trybem życia, jestem na dobrej drodze do wieńcówki, miażdżycy, zawału serca, problemów ze stawami już nie wspominam,bo są.
A kto wie, skąd tak naprawdę wziął się u mojego ojca chłoniak. Może waga też miała na to jakiś wpływ.
I tak z Sebastianem postanowiliśmy,że po wypłacie idziemy mnie zapisać na te zajęcia. Kupimy mi jakieś zwykłe spodnie(bo ostatnie się rozpadły), buty(to samo co spodnie) i sruuuu...:)
Do tego,może uda mi się zmobilizować do marszobiegów. Najgorsze,że okolica nie jest bogata w tereny do tego. A najgorzej codziennie pokonywać tą samą trasę, bo się nudzi i traci się zapał.
Jestem dobrej myśli. Muszę coś zmienić, bo już wczoraj stanęły mi przed oczami sceny z zawałów mojej mamy... I nie chciałabym podzielić jej losu...
Swoją drogą,biedni Ci moi rodzice. Całe życie tyrali,a na "stare" lata zamiast odpoczywać, to szlajają się po lekarzach.
Całe szczęście,że stan taty się poprawia. Ma mocniejszą chemię i we krwi już wszystko w porządku,w węzłach chłonnych w większości też.Jeszcze tylko podżuchwowe i pod pachami. Ale będzie dobrze i z nimi. Wierzę w to...
ccaroline
2 czerwca 2009, 10:30Oj zdrówka rodzicom i Tobie, a co do zdrowia, ono jest najważniejsze, dlatego trzeba się zmotywować i właśnie dla niego tracić kg!! pozdrawiam i proszę o głos, z góry dziękuję!! http://vitalia.pl/index.php/mid/67/fid/936/kalorie/diety/sid/2518