Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pola znosi kolejne jajeczka...

Chyba ma już trzy te jajeczka. Niemal nie wychodzi z "kadłubka" (po śląsku budka lęgowa). Samiec, czyli Wojtuś pilnuje żeby miała co jeść, tzn. zanosi jej w dzióbku pogryziony już pokarm. Ona tylko wystawia główkę z budki, a on jej wpycha do tego dzióbka po kilka razy to jedzonko. Najlepszy cyrk jest jak Pola kilka razy dziennie wychodzi na żerdkę, a Wojtuś zaraz rusza do ataku żeby zapłodnić kolejne jajeczko, czyli wskakuje jej na kuperek i...robi to co każdy samiec uwielbia najbardziej.... Pola daje mu odpowiednie znaki. Przysiada i wygina się cała w takie siodełko, a wtedy Wojtuś hyc! na Polę i seksują się aż klatka się trzęsie, hihihi. Drugi samiec Poldek chyba zazdrości Wojtkowi, bo próbuje mu przeszkadzać, ale Wojtuś zdąży i go odgonić i zrobić swoje. Trzeba przyznać, że nieźle się musi przy tym nalatać, ale...liczy się efekt, czyli zapłodnione jajeczka. Mamy zamiar zatrzymać potem przynajmniej 2 młode, ale trzeba będzie przebudować całą wnęke dla ptaszków, bo potem tak jest, że "tatuś" może zapłodnić córkę, Ha!, ale to już "nie uchodzi" i trzeba robi wszystko żeby tak nie było, dlatego najlepiej jest zrobić przegrody dla matki z młodymi, no i pilnować żeby nie doszło do kaziroctwa. Zanim samica dopuści do siebie partnera mija sporo czasu i można zaobserwować i zapobiec temu.
No tak. Ciągle piszę o papużkach, a to portal "odchudzaczy", ale sami wiecie jak to jest...Często pisze się o takich bzdurach, bo...to jest częścią naszego życia, a to znaczy, że jest ważne tak samo jak każdy inny temat.
A odchudzanko spokojniutko kontynuuję. Z mniejszym albo większym skutkiem. Trzymam się zasad...co nie znaczy, że czasem nie skubnę czegoś niedozwolonego, ale co tam! Jest zima, a organizm (jak słusznie zauważyła tu jedna z vitalijek) domaga się innego paliwa, czyli jedzenia, które daje energię. 
Waga spadła znów o 1 kg! Super! Po tym przestoju ucieszyło mnie to bardziej niż bym się spodziewała. Ważyłam się wczoraj, wagę wrzuciłam zaraz na pasek, ale nie zdążyłam już zrobić wpisu, bo "lataliśmy" z mężem po mieście. Opłaty, zakupy i...takie tam. Zimno jak diabli. Tak jakoś mokro-zimno, bo policzki niemal bolą od tego mrozu. Zasłaniam się czym mogę, ale to jeszcze gorzej, bo wtedy para z ust osiada bardziej na twarzy i w efekcie szczypie jeszcze bardziej. Może któraś z was zna jakiś dobry krem na wiatr i mróz? Ja używam "Pani Walewskiej", albo tłustego z Urody, ale wcale nie jestem pewna czy nie zawiera wody.. Może to jest powodem tego szczypania policzków...
Zajrzę teraz co tam u was słychać.
Buziole!
  • Agujan

    Agujan

    9 lutego 2012, 18:30

    Lubie te twoje ptasie historie więc pisz pisz :) No i gratuluje spadku wagi :)

  • bdldorotko

    bdldorotko

    9 lutego 2012, 18:15

    ziiimno. Heh nie wiedzialam o tym chlebie kolodzieju. Tu w uk to ciezko o make taką, wiec kupuje takie chleby. Ale chyba zaprzestanę i tylko grahamki beda...

  • azi74

    azi74

    9 lutego 2012, 16:38

    Wiosna i latem mam okazję obserwować z baklonu gołębie które maja gniazdo na drzewie tuż obok. Lubię je podglądać hihi Jak buduja gniazdo ,jak On przynosi jej gałązki , jak Ona je wplata , jak Ona wysiaduje jajka < jak On ją zmienia żeby mogła lecieć coś zjeść i jak póżniej te młode Ona pielęgnuje ... Przyroda jest fascynująca ... :)

  • sobotka35

    sobotka35

    9 lutego 2012, 15:56

    Trudno doradzić jakiś krem,bo każdy ma inną skórę.Ja używam Olay i nic mnie nie szczypie:))Nic dziwnego,że piszesz o tym co lubisz:)Pozdrawiam:)

  • MONIKA19791979

    MONIKA19791979

    9 lutego 2012, 15:18

    ja używan kwiaty polskie rumianek mam sucha alergiczna skóre i mnie nie szczypie:))