Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Waga stoi jak zaklęta a Wojtuś lata jak opętany...

Odważyłam się dziś zważyć... Waga niezmiennie ta sama. Niby dobrze, bo gorzej jakby była o jakieś kilo większa, no ale...może bym tak znów "ruszyła z kopyta", pomyślałam sobie i trochę ją popchnęła w dół...? Dlatego dziś rano były placuszki dukana, co prawda z trzema paróweczkami -morlinkami i ogórkiem konserwowym, ale na obiad będzie już tylko wątróbka drobiowa z kapusta kiszoną, a kolacja....niewiem jeszcze, ale postaram się żeby była baaaardzo dietetyczna. 
Ostatnio sobie pozwoliłam na różne smakołyki, takie jak orzechy laskowe, migdały, a przede wszystkim granole z Sante i to dość pokaźne porcyjki. Poza tym picie w normie i reszta też. Aha...jeszcze po 3 kosteczki gorzkiej czekolady z Goplany dziennie, No i jak ma waga nie stać w miejscu...Dochodzi też do tego permanentny brak ruchu. Co chwila siedzę w fotelu, no chyba że pracuję przy komputerze, ale też bez ruchu. Tęsknię już za słoneczkiem i możliwością wyjścia codziennie z domu. Tak jak pewnie większość z nas.
Pola wysiaduje te jajka i końca tego wysiadywania nie widać. Dziś zaglądałam do tej jej budki i jajka niewyklute. Nie wiem co o tym myśleć.  Pierwsze zniosła 3 lutego czyli do jutra powinno być jakieś pisklątko(ok. 18 dnia od wyklucia się pierwszego jajeczka). Może być i tak, że żadne się nie wykluje. Często po takim okresie samiczka sama niszczy jajka. Czytałam gdzieś o tym.
Wojtuś dzielnie się Polą opiekuje. Pilnuje budki i nieustannie karmi samiczkę. Przez to sam musi jeść za dwoje. Rano dopomina się najbardziej o gotowany ryż. Tak mu to jedzonko przypasowało, że jak wchodzę do pokoju z płaskim talerzem i łyżką potrafi fruwać koło mnie dookoła prawie milimetry od tego jedzenia, a potem jak stoję przy klatce to wchodzą mi na ten talerz i jedzą bezpośrednio z niego. Niedługo pewnie odważą się jeść z ręki, Narazie doskonale idzie im to z łyżki i z talerza. Wczoraj Wojtuś siedział mi dwa razy na ramieniu. Kiedy siedziałam przy komputerze i piłam kawę. Widocznie uznał, że jem coś a jemu nie daję, bo robił te kółeczka wokół mnie i nad kubkiem, a potem normalnie mi usiadł na tym ramieniu. 
Aaaa, zapomniałam, w poniedziałek przeleciał do drugiego pokoju i nie potrafił wrócić do tego z klatką. Nawoływał do innych papużek, te mu odpowiadały, ale co podfrunął do drzwi to znów wracał na przeciwległą ścianę na meblościankę. Wołałam go i pokazywałam drogę, ale stałam w przedpokoju, a ten drugi pokój przylega do tego gdzie był Wojtek, więc musiałby zrobić niezły zakręt żeby tam trafić. Kilka razy do mnie podfrunął i zdezorientowany znów wrócił. Aż w końcu wzięłam się na sposób i z talerzykiem, na którym wsypałam trochę ugotowanego ryżu i łyżką stanęłam niemal w drzwiach tego drugiego pokoju, w którym jest klatka. I w końcu jakoś doleciała do mnie i zrobił zakręt i wpadł do małego pokoju. Nie wiem co bardziej pomogło, ten ryż, czy to, że jednak papużki się nawołują i znalazł dzięki temu drogę, albo to że na tej meblościance usiadł już w prostej linii do mnie i miał inny widok niż z pozycji w której tkwił od 2 godzin, czyli spod okna.. Najważniejsze, że wrócił.
Zauważyłam tego samego dnia popołudniu, że mimo, że były zamknięte drzwi do pokoju, to Wojtuś z impetem i krzykiem wieszał się na framudze tych zamkniętych drzwi i wszystkie papużki za nim. Widocznie ta wycieczka do drugiego pokoju była dla niego na tyle ekscytująca, że nęci go kolejny taki wyczyn. Tak to jest z papużkami. Są ciekawskie i mądre. A zaczęło się od tego, że mąż jak wychodził z pokoju gdzie są papużki to wołał Wojtusia i pokazywał, że coś dla niego ma, a ponieważ przeważnie to był ryż to Wojtuś leciał za nim na złamanie karku. Tak prawdopodobnie wyleciał za mną, bo to ja najczęściej wychodzę do kuchni i one słyszą i widzą (bo "ślepa" kuchnia znajduje się pomiędzy tym pokojem, w którym latają papużki, łazienką i przedpokojem i ma dwa okna, które wychodzą do pokoju papużek, są zawsze uchylone i zasłonięte firanami. Papużki siadają zazwyczaj na tej firanie i podglądają co robię w kuchni. Kiedy w kuchni mam zapalone światło, a w pokoju papużek jest już trochę ciemno to mają najlepszy widok. Podglądacze.... 
W wolnym czasie wkleję zdjęcia jak papużki jedzą z talerza...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

  • agnieszka3532

    agnieszka3532

    24 lutego 2012, 20:21

    no siostrzyczko czyżbyś przeprosiła pana Ducana?:) Bierz się bierz bo troszkę jeszcze zostało nam tych kilosów i nie ma co na laurach osiadać:) buziaki:*

  • Agujan

    Agujan

    24 lutego 2012, 07:57

    masz National Geographic na żywo :)))))))))))

  • sobotka35

    sobotka35

    23 lutego 2012, 20:05

    Podoba mi się jak piszesz o swoich ptakach:)

  • jolaps

    jolaps

    23 lutego 2012, 17:31

    Właściwie to można wadze pogratulować ze taka odporna na skoki w górę. Nie pojadaj. Nigdy nie miałam ptaków w domu i z zaciekawieniem o nich przeczytałam.

  • BedeLaskaIJuz

    BedeLaskaIJuz

    23 lutego 2012, 17:08

    :) lubie cie czytac:)