Zapominam, że trzeba ten "trucht" dietkowy utrzymywać, a ja w czwartek i piątek tak się tą wątróbką smażoną na tłuszczu zatkałam, że waga stoi niestety, a ja czuję w brzuchu, że to gdzieś siedzi i chyba wątroba miała problem ze strawieniem wszystkiego, więc w te pędy biorę Rapacholin, bo przez te dwa dni najnormalniej pobolewał mnie woreczek..NIGDY mi nie dokuczał jeszcze, a teraz wyraźnie go czułam. Może ta wątróbka była poprostu nieświeża..na taka zresztą wyglądała. No ale mnie zachciało się polskiego żarełka..no to mam..Dobrze, że mniej więcej znam przyczynę i umiem jakoś zareagować na to..
Dodatkowy cukier w postaci zjedzonej pomarańczy albo połowy jabłka chyba nie ma z tym wiele wspólnego, ale..metabolizm jakby się zatrzymał. No i dziś od rana postanowiłam więcej pic ciepłych ziółek, może jakoś szybciej ta moja "maszyneria" ruszy z miejsca, bo w większości łapię za zimną wodę..
Moja babcia ma demencję więc czasem potrafi dać w kość i wygaduje niestworzone rzeczy, a są dni spokojne i mogę usiąść przy laptopie:). Ona całe życie podróżowała i wydaje jej się, że ciągle musi koniecznie gdzieś się szykować i jechać..To przemieszczanie się z miejsca na miejsce tak jej weszło w krew, a przede wszystkim mózg, że nawet jak teraz w czasie choroby przestaje działać to wracają utarte nawyki..szuka torebki ciągle, albo pyta mnie gdzie będziemy nocować..:). Albo tak jak przedwczoraj..z tajemniczym uśmiechem i bardzo uprzejmie pyta mnie: "Eltschuldigung, sprechen Sie detsche??" /przepraszam, mówi Pani po niemiecku?/..Wyprowadzanie jej z błędu nic nie daje, bo za chwilę znów dopomina się odpowiedzi, więc lepiej wejśc w ten jej tok myślenia i starać się ją uspokoić. Dlatego już wiele razy zdążyła mi sie przedstawić i dopominać się żebym ja to zrobiła..Jest bardzo miła przy tym i na szczęście nie agresywna. Była nauczycielką całe życie i te wszystkie przyzwyczajenia biorą górę..Czasem jak siedzimy przy kolacji zachowuje się jakby była w restauracji..pyta mnie co to takiego na talerzu i mówi, że ok..to ona spróbuje. Większość dnia przesypia więc nie jest źle, ale są dni, że drepcze po mieszkaniu i szuka wczorajszego dnia..Cały "urok" tej choroby i mojej pracy opiekuńczej..
Jestem już trochę zmęczona, bo nie mam tu zbyt wiele czasu wolnego, a właściwie nie ma prawie wcale, bo muszę mieć babcię na oku dopóki nie zaśnie.
Ja z babcią Trudą..
..i kilka tutejszych krajobrazów..
Chyba nie da się więcej wkleić..Muszę w następnym wpisie spróbować..Jest jakiś limit wklejania zdjęć?
jolaps
25 kwietnia 2015, 10:06Wątróbka jest ciężko strawił choć podobno zdrowa. Mnie zawsze szkodzi więc unikam jej jedzenia. Opieka nad chorym nie jest łatwa ale podejście masz dobre.
malgorzatalub48
25 kwietnia 2015, 10:38No właśnie..Teraz jej będę unikać jak ognia. Lubię ale drobiową, kurzęcą albo z indyka, no i ŚWIEŻĄ przede wszystkim. Ja w domu zawsze ją gotowałam, nie smażyłam..wątróbkę zjadałam z jakąś sałatką, a do wywaru robiłam takie kluseczki z otrąb owsianych i twarożku. Lekki i smaczny posiłek..Podejścia do chorego PDP uczę się cały czas..za każdym razem jest inaczej i inne podejście trzeba stosować, ale..jakoś faktycznie daje radę:).