Oj lasencje i faceci...
3 dni na stabilizacji i 0,5 kilo więcej... a jeszcze nie zjadłam chleba, posiłku skrobiowego, czy królewskiego- tylko pół malego jabłka. Dzisiaj robie chyba białkowy dzień- bo niby czwartki miały byc białkowe- ale poniedziałek był na bialym, więc czwartek to było za szybko.. więc dzisiaj zobacze, chociaz mam taki deficyt białka w lodówce, że nie wiem czy nie przełożę tego na jutro jak uzupełnie zapasy.
Wczoraj cały dzien byłam latwaica, gościlam sie u koleżanek z małym:) miło tak mieć dzień zajęty:) mały był taki zmęczony, że padł jak wróciliśmy i mogłam pranie poskładac, i obiadokolacje dla Mateusza zrobić- placek po węgiersku, mój debiut, ale wg mnie jak na pierwszy raz z palckiem ziemniaczanym i to takim mega wielkim na calą patelnie- to był ok, sos za ostry, bo całą papryczke chili dowaliłam- ja lubie ostre, ale Mateusz nie koniecznie az tak ;) ale zjadł :)
A ja wczoraj
3 babeczki dukana
pół jabłka
jogurt 370 gram
3 mini kotleciki schabowe z surówką (kotleciki bez tłuszczu i panierki)
kapucha, tradycyjnie do tv :)
cienn
24 lutego 2012, 14:04zjadł bym takiego placka, mniam, może sobie zrobię jednego na kolację? :] wadze postaw ultimatum - albo frańco pokazujesz mniej albo cie pogłaszcze młotkiem :)
czocharowa
24 lutego 2012, 12:55Niech sie cieszy ze ugotowalas i wyszlo ;))