Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak te myśli męczą; Nowa pracownica; Nowa
znajomość; lekarz


Jejku jak to mnie wciąż męczy

Patrzę na zegarek w pracy już 15:30 i od razu myśl: M zaraz kończy pracę. Jak się tego pozbyć? To nie może tak być, że ni stąd ni zowąd wpadają mi takie myśli. Ja wciąż o nim myślę. Wciąż go widzę, dosłownie wszędzie, we wszystkim. Jak mam przelać uczucia na kogoś innego, komuś innemu oddać siebie i swoje serce jak wciąż myślę o M? Tylko 9 miesięcy byliśmy, od kwietnia osobno. Chciałabym wiedzieć co on teraz myśli, czy żałuje, czy cokolwiek o mnie myślał po rozstaniu. Jak byliśmy razem to raczej nie myślał o mnie, jak raz zapytałam czy chodź raz w pracy pomyślał o mnie, to się oburzył, że o takie rzeczy pytam i nie dostałam odpowiedzi. A ja głupia często o nim myślałam. Co robi, jak się czuje, czy zjadł śniadanie, które mu zrobiłam do pracy, co mu gotować i jak, żeby mu smakowało.

Ehh to wszystko mnie wysysa od środka. Nawet nie wiesz jak męczy. Ale jest i dobra sprawa. Nareszcie nie będę sama w pracy, będę miała pomoc, zmianę. Już nie będę pracować każdą sobotę i codziennie 

w tygodniu 10-18, tylko na zmiany 7-14 lub 12-19. To lubię, będę miała trochę czasu dla siebie, dla psa.

Ale co lepsze, dziewczyna jest super. Sama ją wybrałam, z kilku osób. Dogadujemy się świetnie. Będzie nawet z tego coś więcej. Koleżanka, wspólne pogaduszki, winko i te sprawy. Czuję, że to będzie dłuższa i świetna nowa znajomość. Młodsza ode mnie, męża ma sporo starszego ode mnie. Ze dwa miesiące temu wzięli ślub. Też bym bardzo chciała mieć męża. Może kiedyś się doczekam.

 

Apropo, teraz wiem, że M mnie okłamał. Byliśmy u jubilera, niby wybierał pierścionek, jakiś upatrzył, a po czasie powiedział, że wpłacił zaliczkę na niego. Ta jasne, z której strony. Wtedy wierzyłam, ale teraz wiem, że kłamał, że oszukiwał tylko po to, by trzymać w sidłach swoich. To tak boli.

Dzień dziś Pamiętniczku mój okropny. 1 września, pogoda płacze razem z uczniami. Totalnie do bani, handel siadł dzisiaj. Aż mi się udziela pogoda i chce się płakać. Od rana tyle roboty, że dopiero po 15 usiadłam. Jeszcze w drodze do pracy zepsuł się autobus. Gorzej być nie mogło, ale odjechałam na czas.Jak wczoraj. Jechałam do lekarza na 19:20, autobus staje i kazali się przesiadać do innego. Tak potwornie się bałam tej wizyty. Wyszły mi złe wyniki, ale mam się nie martwić na zapas. Wypisała mi jakieś leki, za 5 miesięcy mam powtórzyć badanie, jeśli będzie progres, to szukamy co to, nowotwór czy inne ustrojstwo.

Mój organizm powoli wraca na właściwe tory. Włosy coraz mniej wypadają, paznokcie mam nadzieję coraz silniejsze, sen lepszy, nie chce mi się tak spać w dzień, jak wcześniej. A i najważniejsze, waga spada. Nowa dieta służy, ja uczę się na nowo jeść, układ pokarmowy zaczyna normalnie funkcjonować, jest dobrze. Pomyśleć, że przez jakąś głupią miłość, przywiązanie człowiek może takim wrakiem się stać.

A teraz mój pamiętniczku idę poczytać trochę co tam u innych słychać.

Manaaa