Z zapałem czytam Wasze wpisy przy drugim śniadaniu w pracy i dochodzi do mnie jedna oczywista rzecz. Bez względu na to ile ważymy, jaką mamy figurę, cerę i kolor włosow- wszystkie jak jeden mąż mamy czasem "brzydkie dni". Nie wiem czy kogoś to pocieszy, ale wstałam dzisiaj z łóżka w przeświadczeniu, że wyglądam okropnie- worki pod oczami z niewyspania (powodem była pasjonująca książka czytana do późna ), blada cera, przetłuszczone wlosy. Ufff. Ogarnełam się troche, ale maly dołek pozostał. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że jestem proporcjonalna, waże 50 kg, i generalnie lubie swoją twarz i ciało. Już slysze jak niektóre z was podnosza wrzawę, że co ja mogę wiedziec skoro nie mam nadwagi. Może nic, ale myslę, ze "brzydkie dni" to poprostu część naszej natury kobiecej i trzeba je dzielnie przetrzymac. Co o tym sadzicie?
Przesylam wam poniedziałkowe uśmiechy
wefelek
22 września 2010, 20:32Dziękuje - tak, najprzyjemniej zawsze zbiera się rezultaty pracy , pozdrawiam!