Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podjadanie - jak wygrywam walkę z kompulsami :)


Do tego dzisiejszego wpisu zainspirował mnie pamiętnik jak_nie_dziś_to_kiedy, która to pisze, a właściwie to pyta jak z tym walczyć. Po krótce opiszę tu swój sposób - a podjeść, czy też wciągnąć w siebie potrafiłam i w sumie to potrafię na prawdę dużo... Takie uroki rozciągniętego bulimią żołądka... 

Moim najskuteczniejszym sposobem jest pokrojenie sobie warzyw - różnych, ale w przewadze marchewki, warzyw korzennych - selera, pietruchy, buraka w plasterki - talarki, ewentualnie kostkę. Dużo, na prawdę dużo. 

Pierwsza rzecz - już podczas krojenia mija te parę minut, po których przestaję mieć ochotę na coś... Bo zwykle taka nagła chętka trwa dość krótko. 

Druga sprawa - od tego nie utyję, choćbym jadła kilogramami. Mit o ujemnych kaloriach chyba się sprawdza :)

No i trzecia rzecz - obraną marchewkę zjem w parę sekund. Talarki czy kostka zatka mi i gębę i zajmie ręce :)

Jeśli nie umiesz żyć bez chipsów - mnie ten problem nie dotyczy na szczęście - i masz piekarnik, napiecz sobie ziemniaczków w talarki, posyp mieloną papryką czy ziołami.

Wilk syty i owca cała. Jako, że warzywa lubię (można dodać odrobinę ziół - nie soli tylko !) jeśli ktoś nie lubi smaku surowizny. Można skropić sokiem z cytryny. Co kto lubi. I pilnować się, by nie jeść garściami, tylko po "plasterku" :)

Działa na nagłą chcicę na coś do pochrupania, także idealne przed TV, do ulubionego serialu.

U mnie właśnie podjadanie wynika i wynikało z głowy, nie z głodu. Mogłam odejść od obfitego obiadu a i tak szperałam za czymś by coś przegryźć. Po prostu cały czas musiałam mieć zajęte i ręce, i buzię.

Woda nie pomagała. Przeczekanie - chodziłam rozdrażniona jak osa. Guma - potęgowała u mnie tylko chęć na coś by jeść i jeść.  

Innym sposobem skutecznym jak dla mnie było zrobić sobie jeść i stanąć z talerzem przed lustrem - najlepiej takim, w którym widzę całą sylwetkę - dla spotęgowania efektu podciągałam bluzkę ;P. Bywało, że momentalnie odechciewało mi się jeść. 

No i jak mężowi zachciało się czegoś słodkiego, to jeśli już leciał do sklepu to miał wytyczne, że dla mnie jakiegoś owoca, warzywo czy ostatecznie jakiś jogurt czy deser mleczny (choć dziś wolę opcję jogurt naturalny czy mleko + swoje dodatki - 100 razy smaczniejsze i zdrowsze... no ale kiedyś lepsze te 200 parę kcal z jogurtu czy belriso było, niż 500+ z całej tabliczki czekolady czy małej paczki ciastek ;))

  • fitnessmania

    fitnessmania

    2 kwietnia 2017, 14:41

    Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka