Byłam na zjeździe rodzinnym więc parę dni mnie nie było. Udało mi się ominąć większość pokus oprócz ginu z tonikiem, ale od dzisiaj koniec jakichkolwiek alkoholi. Dzisiaj znów dietkowo,aż dziw że nie przytyłam. Uwielbiam tańczyć i chyba to mi pomogło. Ale przez te szaleństwa jedzeniowe, mało mi spało, nie miałam możliwości trzymać ścisłej diety, bo nie było ku temu warunków. Po pierwsze byłam na odludziu, po drugie nie było żadnego w pobliżu sklepu, no cóż . Dobrze ,że te zjazdy są raz w roku. Mimo wszystkich trudnosci, wkońcu odpoczęłam i fizycznie i psychicznie. Mam naładowane pozytywnie wszystkie akumulatory i zamierzam dalej walczyć. Po ilości pozytywnych komplementów usłyszanych na temat mojego obecnego wygladu (zaraz się rozpłynę), twierdzę, że warto dalej walczyć. Zobaczymy co powiedzą za rok. Pozdrawiam was ciepło. Miłej nocki. Pa
Halinkaaa21
29 czerwca 2010, 11:17Bardzo dobrze że odpoczęłaś, teraz możesz dietetkować pełną parą :) Pozdrawiam :)
Vicki7
28 czerwca 2010, 22:05Ach znam te rodzinne zjazdy. U mnie najczęściej czas spędza się wtedy przy stole. Fajnie, że Tobie udało się od niego czasem wstać :)