Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Cisza i powrót z doskoku


długo mnie nie ma, ale naprawdę prędkość internetu jest powalająca. Sporo rzeczy się dzieje, w międzyczasie zdążyłam zgubić kolejnych parę kilo i wczoraj waga pokazała 82. :) Jestem bardzo szczęśliwa. Pomijając to, że ja jako ja, czyli jeden wielki chaos byłam zdolna do tego, żeby przegapić bilet powrotny do domu... tak czy tak jutro wracam. Do normalnego internetu, świata, do siebie. Uf. Spadek wagi w sumie mnie nie zaskoczył, cały czas trzymam dietę, dużo pije i jem głównie owoce i warzywa. Nawet jeśli nie mam czasu na trening, to robię przynajmniej jedną serię pajacyki/brzuszki/przysiady, albo przynajmniej 15 minut marszobieg. Mimo wszystko cieszy spadająca wskazówka. Zrobiłam zdjęcia 10 maja, kiedy zaczynałam i 10 czerwca i efekt zaskoczył nawet mnie samą. Choć dopiero na zdjęciu zobaczyłam, że jednak widać różnicę. Oczywiście dodam je tutaj, ale dopiero po powrocie do domu. Z tym internetem, to raczej się nie uda...

No i jutro 25 godzin podróży przede mną. Ale już nie mogę się doczekać.