Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
problemy z mężem sknerą.


Ja jakoś taki dzisiejszy dzień bez energii totalnie. Smutno mi ogólnie wczoraj trochę drinków wypiłam do tv, bo mnie mąż wkurzył. Poszłam spać o 22 i wstałam dzisiaj o 10 rano. Dzień mija mi tak wolno, nic mi się nie chce nawet do Radomyśla na bieg zaspałam. 
Kocham mojego męża naprawdę bardzo mocno ale niestety każdy z nas ma jakieś wady, a mój mąż to sknera. Jestem mężatka rok po ślubie z tym z mężem spotykałam się przed ślubem prawie 9 lat, nie chciałam się jeszcze żenić to on nalegał, że bez ślubu mieszkamy i tak dalej i tak dalej. Po ślubie zamieszkaliśmy u niego- dostał połówkę domu od dziadka a drugą połówkę dostał jego brat od rodziców(brat i tak mieszka w Anglii). Mieliśmy remontować i tak dalej, ale niestety teściowie mieszkali jeden dom dalej. W skrócie skończyło się na tym, że bo 4 miesiącach nie wytrzymałam i się wyprowadziłam(była ogromna afera bo jak teściowa rozrzuciła moje ubrania po pokoju ja zaczęłam zamykać drzwi na klucz).Co podobno teściom uwłaczało bo oni w ogóle tam nie chodzą i chcą przecież dla nas dobrze. Więc po tym jak usłyszałam że jestem ku..., dzi... cwaniarą i gołodpcem nie wytrzymałam. Uwierzcie mi nigdy w życiu nie słyszałam jeszcze takich obelg na mój temat. Do tej pory jak myślę o tym to mi się chce płakać. Przeprowadziliśmy się do moich rodziców.  Osobne wejścia oni mieszkają na dole ja na górze póki co nie ma żadnych konfliktów.  Wracając do głównego tematu czyli męża sknery. Mój mąż zawsze miał problemy z wydawaniem jego pieniędzy. Broń Boże jak chce coś kupić czy gdzieś iść to zawsze kupuje czy stawia naprawdę. Chodzi mi raczej o takie przyziemne rzeczy. Ja w mojej pracy zarabiam niecałe 5000 zł z tym , że 3800 wydaje na kredyty ponieważ kupiliśmy sprzęt do firmy i to drogi. Na mnie bo mam zdolność kredytową. Zawsze to ja kupowałam rzeczy do domu typu jedzenie i tak dalej tak mieliśmy podzielone, on płacił rachunki ja kupowałam jedzenie itd. Niestety zapisana jestem na angielski 200 zł miesięcznie i ostatni mi brakuje. Jak idę do męża to zanim da mi pieniądze to za przeproszeniem rzygać mi się chce co muszę wysłuchać. Firma zarabia dobrze odkłada kasę i to nie mała miesięcznie. Nie chcę żeby mi dawał nie wiem jakie sumy ale wczoraj miarka się przebrała. Coś męża poszczyknęło w plecach i powiedział żebym pojechała do apteki kupić mu maść. miałam zrobić zakupy przy okazji i powiedziałam, żeby dał mi 100 złotych. Dowiedziałam , się że on pracuje i to dużo ja przecież też pracuje w biurze( jaka to łatwa przecież praca tylko kawki itd.) i powinnam swoje pieniądze mieć a nie tylko ciągnąć od niego. Wiem, że wcześniej był u rodziców, zdaje sobie całkowicie sprawę, że oni go buntują przeciwko mnie. (wiem to od jego brata)Jak o usłyszałam to mu strasznie wygarnęłam łącznie z tym, że jak chce to niech spłaca kredyty on a inaczej pogadamy. Dowiedziałam się, że to on tylko pracuje, a ja od niego kasę wyciągam. Dowiedziałam się ze to co ma ma dzięki sobie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się po nim , że mi tak powie. Pierwszy sprzęt kupiliśmy dzięki kasie zarobionej zagranicą, drugi sprzęt kredyt i kasa moich rodziców. Trzeci sprzęt kredyt który ja spłaciłam. I teraźniejsze sprzęty które ja spłacam. Więc jak mógł powiedzieć, że to on ma dzięki sobie. Dodatkowo jeszcze pisałam na większość rzeczy o dotacje. Strasznie się zdenerwowałam, jeszcze nigdy mnie tak nie zranił. Wkurzyłam się rzuciłam mu tą jego stówką i poszłam się przejść. Kupiłam sobie wódkę i cole i zrobiłam sobie wieczorem kilka drinków.  Maż obrażony bo jak przyszłam to myślał że kupiłam mu tę maść nic się nie odzywałam dopiero później powiedziałam, że od tej pory wszystko dzielimy na pół. zakupy, rachunki, kredyty. Ogólnie strasznie oburzony i z tekstem do mnie żebym go spakowała to jak tak chcę to się wyniesie. Cóż moje ostatnie zdanie niezbyt inteligętnie ale powiedziałam, że ręce mu chyba do dupki nie przyrosły i jak chce to może się sam spakować. Dziś cały dzień się do siebie nie odzywamy mijamy się tak ja w dresie  po domu chodzę on tak samo. Mijamy się i tyle. Sama nie wiem co robić. Naprawdę mam dzisiaj ciężki dzień. Trochę mi lepiej jak się mogłam tak wyżalić. Nie mam pojęcia jak ten problem rozwiązać.
  • Alliee

    Alliee

    31 lipca 2011, 23:13

    heh ciezka sprawa....musisz pogadac z nim na spokojnie, bez awantury. jak ochloniecie usiadz z nim nalej mu winka i pogadajcie. przypomnij mu ile wydajesz na kredyt, ile kosztuje zwykla wizyta w spozywczaku (zarcie jest teraz mega drogie) i ze wsumie zostaje Ci garstka pieniedzy....ze to, ze oplaca rachunki to swietnie! ale musi tez dokladac do domu.... niech Ci nie kupuje drogich szmatek czy bizuterii ale niech chociaz postara sie zrozumiec ze musicie wspoldzialac ze soba w domu i poza nim....zrozumie. p.s tesciowa wredna sucz, przepraszam ze tak mowie ale krew mnie zalala

  • Dareroz

    Dareroz

    31 lipca 2011, 17:49

    współczuję sytuacji.... ;/ chyba każdy facet jest taki sam, mój też zawsze jak to on nie zarabia, ale nie pamięta, kiedy zarabiałam 2 razy więcej niż on... Widzę, że jesteś rozsądną i normalną dziewczyną, życzę samych DOBRYCH decyzji, ale o tym, czy są dobre dowiesz sie później ;) BUźka

  • kingoje82

    kingoje82

    31 lipca 2011, 17:24

    byl, mijalismy sie, zjedlismy razem obiad do telewizora, a to wszystko przez to ze mu za malo czasu poswiecilam..Co do twojej sytutacji, to bardziej skomplikowana, ale mysle, ze dojdziecie do jakiegos porozumienia. Moze takie pol-na pol powinno wam pomoc, moze zauwazy on, ze trzeba tez troche wziasc odpowiedzialnosci. Glowa do gory, bedzie dobrze!

  • TEREZA1976

    TEREZA1976

    31 lipca 2011, 17:04

    badx twarda i ty pierwsza się nie ugnij, bo jak to zrobisz to on bedzie górą i tak juz zostanie na zawsze, ubierz sie ladnie , nie dres, podmaluj idź na spacer, pokaż ze bez niego swietnie sobie radzisz...a jemu to da duzo do myslenia , bo to on ma sie zmienic...swe podejście...trzymam kciuki.pa

  • xKarolinaxx

    xKarolinaxx

    31 lipca 2011, 16:47

    Ci faceci to są ech..

  • rob35

    rob35

    31 lipca 2011, 16:44

    niestety kłótnie o pieniądze są najgorsze w małżeństwie, zwłaszcza, gdy rodzina się wtrąca. Najlepiej wszystko wrzucać do jednej puli, a potem z tego najpierw opłacić kredyty i powinności, a potem brać, ile potrzeba na codzienne wydatki, tak żeby nikt nikogo nie musiał prosić. Dzielenie kosztów na pół nie ma sensu, bo być może za chwilę ty urodzisz dziecko i będziesz musiała zrezygnować z pracy. I co wtedy? Znam parę małżeństw, które już nie są małżeństwani, bo każdy miał swoje pieniądze i nad każdą rzeczą, którą kupowali dla dziecka, debatowali, czy jest to potrzebne.