Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dobrze rozpoczęty dzień :)


Humor nadal dopisuje! Właśnie wróciłam z porannej siłowni i aż żyć się chce! Nie wiem, co się stało z moim dołkiem i co z nastawieniem, ale... Jest dobrze!
Na razie się nie ważę :D Powoli wprowadzam posiłki co trzy godziny i zmniejszam porcje; trochę ciężej idzie mi z tempem jedzenia (zawsze jadałam baaardzo szybko, siup i nie ma), ale i nad tym popracujemy :) Muszę zrobić mały zapas energii, bo za chwilę rozpoczyna się sesja i będą to dwa (lub więcej, oby nie...) tygodnie wyjęte z życiorysu.
Dzisiaj z moją koleżanką wybrałyśmy się raniusieńko (zajęcia mamy po południu) na fitbike - ja chyba nie umiem ustawić tego cholerstwa, bo raz jeździło mi się za lekko, a drugi raz za mocno - niemniej jednak póki co nie jest ćwiczenie dla mnie, wyszłyśmy stamtąd po 15 minutach - muszę rozgryźć to urządzenie, wtedy będzie o wiele przyjemniej :) A jak wyszłyśmy, to wzięłyśmy się za brzuszki, ćwiczenia na uda, a potem udałam się na sesję orbitrekowo-rowerkową (z tym, że ten rowerek był taki siedzący - nie miałam co zrobić rękoma, dobrze, że tylko 10 minut, bo szybko się nudzi) - zaczepił nas pan Darek z obsługi, czy znamy sprzęty i tak dalej (chyba chciał po prostu zagaić do tej mojej koleżanki :D). Ogólnie wylałam z siebie sporo potu i jestem zadowolona.

Oby tak dalej! W dodatku polecam wszystkim koktajl z mleka, banana, mięty i szpinaku - pychotka, miałam okazję spróbować ;) Poza tym dogadałam się z mamą, że częściowo przechodzę na swoje jedzonko, w sumie lepiej dla mnie, mało pokus i w ogóle... Wiadomo, nie będę gotować wszystkiego sama, bo niestety nie mam czasu, ale zawsze to jakiś początek :)

Ech, czas do nauki, trzymajcie się mocno! 
  • typowa

    typowa

    8 stycznia 2014, 12:24

    Nie wiem czy znalazłabym w sobie tyle samozaparcia żeby rano pójść na siłownię. Wydaję mi się, że raczej nie :) Fajnie, że masz z kim tam chodzić, bo to zawsze wsparcie, większa motywacja, no i nie jest nudno :)