Witam, witam.
Wracam po dosc długiej nieobecności i chwalić sie nie bede. Nie miałam jakis czas wagi i przestałam sie kontrolować. Weszlam na wagę po całym dniu a tam 67,6 czyli jutro bedzie pewnie troche ponad 67. Kurde. 7 kg od wakacji przytylam. To jest bardzo duzo. Wiem dlaczego. Jak spojrze wstecz. Te wszytskie czekolady, batoniki, czekoladki kupowane w drodze do szkoły i do domu.. Drozdzowki... Ja jestem uzależniona od słodyczy, wiem o tym od dawna, ale teraz to po prostu przerażam sama siebie. Moj żołądek chyba tak sie rozciągnal, ze cały czas chce mi sie jesc. Cały czas chce jesc... Ciagle.. Nie mam juz do tego siły. Jem, jem i nie patrze na to. To jest straszne, a ja nie umiem sie powstrzymać. Juz tak ładnie wygladalam w wakacje.. Co sie stało? Nie potrafie odnazlezc w sobie tej starej motywacji.. Bardzo chce by mi sie udało, ale nie udaje mi sie. Jesczze teraz na święta do babci pojade na kilka dni i boje sie tego. Boje sie ze wroce i na wadze zobaczę 7 z przodu. Wtedy bym chyba umarła... Nie wyobrażam sobie tego, nie chce tego, to byłoby dla mnie jak... Nie wiem, nie umiem określić. Ale skoro tak bardzo chce schudnac, to dlaczego nie zrobie czegos w tym kierunku? Czemu ? Zadaje sobie to pytanie i nie potrafie odpowiedzieć. W konfrontacji ja i jedzenie, jedzenie bierze górę, kieruje sie zoladkiem i nie umiem sie powstrzymać. Jak mam sobie z tym poradzić? Bo juz nie daje sobie rady.....
Moge znowu od jutra zaczac, moge sobie to obiecać. Ale czy to cos da? Czy to nie beda znowu puste słowa i jutro głód i chęć słodyczy weźmie górę? Musze wierzyć, ze nie.
I am trying noce more.
xoxo
meangirl16