Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
South Beach Dzień 24


W zasadzie nie wiem od czego zacząć. Dzień zdaje się 24 diety, ale czy ostatnie dni nazwać dietą można....poważnie bym się zastanawiała. Niestety w czasie choroby 1szy dzień cieniutki bo prawie cały przespałam pod kołdrą ale za to wczoraj jakiś zły duch we mnie antydietowy wstąpił i pożerałam wszystko co widziałam. Mimo, że to rzeczy zdrowe(zdrowsze wciaż niby mogące znaleść się w diecie) to było tego stanowczo za dużo. Boję się, że zatracę zaraz całe SB i efekty wypracowane. Miało być 60 kg do 23 sierpnia. Teraz do już nie możliwe, choć wciąż osiągalne do dnia ślubu :) A więc czas przestać narzekać i zabrać się za siebie jeszcze raz. Jutro już wracam do pracy a więc ograniczę sobie możliwość chodzenia i zaglądania do lodówki i podbierania jogurtów owoców i gorzkiej czekolady:)

Dzisiejszy dzień zaplanowałam wg. zasad 1 fazy. Jedyne co muszę złamać nieco, to 2 małe Actimele które mój Kochany kupił mi całymi paczkami na wzmocnienie. No cóż Anglia to nie Polska. Niestety tu nie świeci słońce i nie ma 28 stopni. Dzisiaj może ledwo 13:( A za oknem paskudny deszcz. Zdaje się, że lato już minęło. A więc jak tu się nie rozchorować. Podam plan na dzisiaj, który jeszcze może się zmienić. Później po zjedzeniu śniadanka jak się uda wkleję zdjęcia kolczyków, które mam zamiar kupić i proszę Was moje drogie o pomoc w wyborze;)

A oto plan:

Śniadanie: Omlet z 2 jaj z pieczarkami, szynką i serem light lest than 13% fat, kawa z mlekiem 1,5%

przekąska: serek wiejski light z pomidorem

Obiadek: Mięso Bolognaise z indyka, bez makaronu

przekąska: trochę pistacji

Kolacja:  Mięsko z obiadu raz jeszcze

  • kaurka

    kaurka

    1 sierpnia 2012, 16:13

    widzisz, miałam dołączyć do Ciebie z SB, ale po dwóch dniach "plażowania" waga w ogóle mi nie spadła, a wręcz trochę poszła w górę... albo coś robiłam nie tak, albo ja nie wiem... No i dietkuję, ale według moich starych zasad - trochę liczę kalorie, ale tak na prawdę patrzę na to, co zdrowe.... W sumie wychodzi z tego 1000kcal. Choć wiem, że to mało, to jakoś nie umiem się bardziej opchać, żeby było więcej ;)