Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
a było coraz lepiej....


Dwa dni pisania o poprawie myślenia i działania a na trzeci dzień dół:(
Złapał mnie nastrój depresyjny.No ciężko mi jest, no.
To jest też następna rzecz jakiej można by  się było pozbyć - myślenia katastroficznego.Jak to jedna z vitalijek zauważyła za co jej bardzo dziękuję bo to bardzo trafna uwaga - lubię się nad sobą użalać. Tylko jak to robię nie jestem tego świadoma. Tak jak na przykład dzisiaj. Dziś znów myślę nad tym co się ze mną stanie jak za 4 miesiące skończy mi się staż. Co ja ze sobą pocznę.
Nie mogę za mąż wyjść bo praca, dzieci też nie bo praca. Jak rozmawiam o tym z J. to on się zaraz denerwuje, bo też szuka lepszej pracy. O rodzinie nie wspomnę, bo nie ma sensu.I oczywiście jestem na skraju załamania, bo mam wrażenie, że świat się wali że słaba jestem ,że za chwilę się załamię i skończę w sanatorium w Tworkach.To cała ja!
Muszę w końcu gdzieś to napisać. Może mi teraz któraś kopa zasadzić!

Lecz oto ( tak zmieniając temat) stała się rzecz niesłychana! Nie jadłam z nudów a ni z nerwów!No nie jadłam. Nie było żadnego ekstra żywienia. Były normalne pory karmienia i zakończenie jedzenia na dzień o stałej porze. W tym całym dołku jestem o tyle silna,żeby powiedzieć : Dumna jestem z siebie!
  • czerwonaporzeczka

    czerwonaporzeczka

    5 lipca 2010, 15:16

    Dziękuję pięknie :) Buziaki :*

  • ancra

    ancra

    3 lipca 2010, 12:08

    ufff. wreszcie cos in plus: "jestem dumna z siebie". Na pcozatek moze byc. Odpowiedz sobie na pytanie - czy martwienie sie na zapas ma jakikolwiek sens? Przeciez doluje jak diabli. A skoro tak jest, to po co to robic? ktos kiedys wymyslil madra zasade - "co ma byc, to bedzie". Ale moj dopisek do tego - trzeba temu "co" pomoc, czyli robic wszystko, co we wlasnej mocy, by to osiagnac... Zamiast sie uzalac, bo konczy sie staz, wertuj, szperaj, pisz cv i szukaj pracy. Ktos Cie w koncu dostrzeze i zaprosi na rozmowe. Im wczesniej zaczniesz to robic, tym wczesniej zauwazysz rezultaty i tym wczesniej bedziesz spokojniejsza. A wsparcie rodziny? przyjaciela? - fajjnie jest komus sie wyplakac w ramie, a jeszcze lepiej, by ktos znajdzie za nas rozwiazanie. Tak postepuja dzieci. A przeciez nie jestes glupia, potrafisz wziac sprawy we wlasne rece i zamiast szukac litosci, konfliktow z otoczeniem czy rozwiazania swoich spraw zaskocz ich swoimi, gotowymi juz rozwiazaniami. nabiora do Ciebie szacunku i respektu. Pisalas jeszcze o zalozeniu rodziny, dzieciach i ze do tego jest potrzeba praca. Jest, bo w koncu cos do garnka trzeba wlozyc, bo w koncu czlowiek po to sie uczyl, zeby robic to, co lubi i naczym sie zna, zeby posiadac niezaleznosc finansowa. Ale zycie plata figle i zaskakuje swoimi rozwiazaniami. Ja siedem lat temu porzucilam swoja prace, by stac sie kura domowa i wychowywac dzieci. Stan konta radykalnie zmalal, ale odnalazlam sens zycia. Kiedys mialam wolnosc, mnostwo pieniedzy, przyjaciol, faceta, ale tak na dobra sprawa bylam sama. Nie bylo sytuacji, zebym nie mogla wziac swoich rzeczy i jak mi sie cos nie podobalo, odejsc. Ale otaczala mnie pustka. Kobieta zyskuje wylacznie, kiedy staje sie zona i matka, kiedy prowadzi swoj dom... Nie znajdziesz sie w Tworkach. Nie grozi Ci to. Ale wez sie w garsc! To Ty jestes kreatorem swojego zycia, nie kto inny! Nie szukaj tanich usprawiedliwien! Z niecierpliwoscia czekam na Twoj kolejny wpis, na Twoje refleksje, i opis zmagan ze soba, swoja walke z kilogramami, ktora mam wrazenie jest kompletnie blaha wobec problemow, ktore sobie sama stawiasz. Wiem, ze Ci sie uda! Trzymaj sie!!! Milego weekendu

  • czerwonaporzeczka

    czerwonaporzeczka

    1 lipca 2010, 19:19

    I ja też dumna jestem z CIEBIE! :)