Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie mam na nic czasu


Z niczym się nie wyrabiam. Trochę za późno zabrałam się rzetelnie za licencjat (moja wina), trochę za dużo na siebie wzięłam bo dodatkową 4-ro tygodniową praktykę (moja wina) i teraz w połowie będę musiała chyba z niej zrezygnować. Z niczym się nie wyrabiam. Na przyszły poniedziałek mam do napisania jeszcze jeden pokaźny referat. Jestem ledwo w połowie. Licencjatu został mi ostatni rozdział, ewentualne (a raczej pewne) poprawki i te inne duperele jak wstęp i zakończenie, wiec jeszcze ze 2 tygodnie minimum na to zejdzie. Na początku czerwca mam egzaminy gdzie ciągle było mówione, że mają być na koniec czerwca. Z jednego przedmiotu komputerowego musiałam nadrabiać zaległości  z osobami z zaocznych przez wizyty u lekarzy. Nie mam czasu na spacery co dodatkowo mnie dołuje. Waga idzie jak krew z nosa. Przez cały kwiecień ledwo kilogram w dół, od początku maja 600g.