Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po latach


To zabawne, bo nawet nie pamiętałam że prowadziłam pamiętnik na tej stronie, to było już naprawdę lata temu.. Przez przypadek po reklamie przypomniałam sobie że kiedyś faktycznie założyłam tu konto i się nawet okazało że pamiętam hasło i login hahah. Więc przechodząc do tego co na tej stronie jest najważniejsze czyli waga, no cóż strasznie dużo się zmieniło przez te wszystkie lata. Zaczynając od tego że tamte próby odchudzania wydają mi się strasznie naiwne i wręcz żałosne. Ale po latach trochę dorosłam, choć potrzebowałam mocnego kopniaka w mój wtedy jeszcze ogromny.... hmmm tam gdzie plecy tracą szlachetną nazwę. 

Zaczęło się od tego że w końcu poznałam chłopaka, to On mnie zainspirował do tego wszystkiego. To On mi pokazał że można jeśli się chce. Był na diecie od dietetyka, schudł i wcale mnie nie naciskał żebym też zaczęła się odchudzać. Ale powiedział że jeśli będę chciała to mam się za to zabrać powoli ale zdrowo. Co w tej chwili jest dla mnie dość zabawne, bo udzielił mi świetnych rad do których jak się okazało nie umie się sam zastosować na dłuższą metę, ale o tym później. Na początku olewałam temat przyzwyczaiłam się do tego że jest gruba, to nie jest obraźliwe słowo to był dla mnie fakt, nie chciało mi się tego zmieniać po tych wszystkich moich próbach które zapewniły mi jeszcze więcej kilogramów. To straszne ale w wieku 23 lat ważyłam 121 kg. Ale po jakimś czasie stwierdziłam że skoro jemu się udało to dlaczego mi się ma nie udać. Więc porozmawiałam z nim on mi wyjaśnił jak wygląda pierwsza wizyta co trzeba naszykować i żebym sobie przy umawianiu wizyty, poprosiła o wykaz badań do zrobienia. Długo nad tym myślałam. Zaczęłam myśleć jakiś rok temu, najpierw rzuciłam papierosy, i zaczęłam myśleć o diecie. Ale myślałam i odkładałam pieniądze, wiedziałam że będę musiała trochę na to wydać, i tak zeszło mi od września do stycznia, w styczniu zrobiłam badania poszłam na pierwszą wizytę i stało się przeszłam na dietę. Już nie mogłam się usprawiedliwiać że może mam tarczycę bo miałam w normie. Pierwszy miesiąc byłam strasznie zawzięta, ale dieta i odrobina ruchu przyniosły ogromny efekt, taki że dietetyczka się wręcz przestraszyła i podniosła kaloryczność diety, schudłam 10 kg. Na kolejnych dietach chudłam mniej ale też zaczęły się małe odstępstwa od nich. Ale waga leciała i to dawało motywację, w sumie od lutego tego roku schudłam już 32 kg. Nadal kontroluje wszystko u dietetyczki choć prawdę mówiąc już od 3-4 miesięcy prawie się nie stosuję do diety restrykcyjnie. Waga leci teraz spokojnie ok 2-2.5 kg miesięcznie.

Ja czuję się świetnie fizycznie, poprawiłam formę, i powoli bardzo powoli nabieram pewności siebie. Czasami widzę efekty i myślę że powinnam być z siebie dumna, a innym razem nie widzę ich wcale i czuję się jak słoń w składzie porcelany. Powinnam jeszcze wspomnieć że nawet przez 3 czy 4 miesiące chodziłam na siłownię, i zamierzam zimą na nią wrócić żeby czasem mój połowiczny sukces nie obrócił się w pył. 

Co do chłopaka który początkowo mnie zainspirował, okazało się że jest to bardzo skomplikowany i zamknięty w sobie facet. Spotykałam się z nim 2 lata w tym czasie, przez ten okres dużo się działo, byłam nim zauroczona, później zaczęłam go trochę nienawidzić...  Próbowałam na różne sposoby, by wyszło z tego coś więcej, ale to była można powiedzieć przez ten okres przyjaźń z benefitami. Dopiero niedawno jakieś 2 miesiące temu dotarło do mnie że do tanga trzeba dwojga, tak jak do związku. I powiedziałam mu słynne zostańmy tylko przyjaciółmi. I teraz to on ugania się za mną, choć jeszcze nie wiem czy dam mu kolejną szansę. Prawda jest taka że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi już bez dodatków, pomagamy sobie i możemy na sobie polegać. A może do tego związku jeszcze oboje musimy dorosnąć. A w tym czasie ja szaleję po imprezach i odreagowuję ten związek nie związek, i On doskonale o tym wie.

A co do jego przygody z dietą, to owszem schudł ale później przytył z powrotem, teraz podejmuję kolejną próbę, twierdząc że ta ja jemu pokazałam że się da. To zabawne bo na początku to On mi dał siłę i motywację choć wcale nie odchudzałam się dla niego. Mam nadzieję że ja dla niego będę taką samą siłą jak on dla mnie. 

Reasumując, schudłam 32 kg, chcę jeszcze schudnąć 14 kg i nie widzę opcji żeby mi się to nie udało, zaszłam tak daleko że powrót mnie załamie chyba. Ale takiej myśli nie dopuszczam do siebie ;) Nawet jeśli mam słabsze dni, to znajduje siłę żeby wrócić na dobre tory i gubić zmartwienia swojego ciała które są moimi wałeczkami tłuszczu. Wiadomo samo zrzucenie kilogramów to jeszcze nie koniec, już nawet nie mówię o stabilizacji wagi bo wiem że sobie poradzę, ale też chcę żeby poprawiła się kondycja fizyczna, i skórna. Musze pracować nie tylko na zgubieniem wagi ale też zminimalizować jak tylko się da efekty lat moich słabości. 

Może ta historia nie ma zbyt wiele sensu, nigdy nie byłam dobra w pisaniu dłuższych wypracowań, ale chciałam to jakoś z siebie wyrzucić choć jest jeszcze mnóstwo innych rzeczy z tym związanych... reakcje rodziny, bliskich przyjaciół, ludzi w pracy, a kontakt mam z ogromną ilością ludzi. 

A jeśli ktoś dobrnął do końca moich wypocin to proszę rady. Sprawdzone sposoby na pomarszczoną i obwisłą skórę na brzuchu i udach. Oczywiście stosuję kremy ujędrniające i przeciw rozstępom ale może ktoś ma jakieś dobre sprawdzone metody ;) 

ę