Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
# pozytywnie


.. i wlasnie tak jak sobie myslalam, dzisiejszy dzien byl pozytywny. wczoraj z tego stresu i folgowania, nie moglam usnac. jedyny blad to kawa, ktora wypilam w pracy, druga kawa.. bardziej kaloryczna, no.. ale reszta dnia ok. zrezygnowalam z cwiczen z Ewa, wrocilam z mega usmiechem do mojej plyty.. i do mojej pani, od ktorej bije tak pozytywna energia, ze dzisiejsze 28 minut spedzilam cala mokra i z usmiechem na ustach. Z cwiczen Ewy zostawiam jedynie mojego faworyta TURBO <3. skalpel mnie nudzil i zdecydowanie irytowalo mnie jej gadanie, killera po prostu nie lubie, a w turbo sie zakochalam. (; moj rowerek stoi.. dawno nie jezdzilam. ale sama nie wiem jaki jest w nim sens. tyle czasu cwiczylam 45 minut, robiac interwaly i efektow brak. chcialabym jednak dwa razy w tygodniu robic turbo, trzy razy w tygodniu cwiczenia Jessicy po 28 minut + rower.. jednak taki zwykly rower.. nie interwaly czy jakas mordercza jazda..po prostu troche szybciej przez np. 20 minut. zastanawiam sie czy takie aeroby dadza cos, czy musze koniecznie zapieprzac z tym wysokim pulsem. jestem w sumie zrozpaczona, bo efektow brak..i kombinuje jak tylko potrafie, zeby cokolwiek ruszylo.. moze to wina kawy, ktora kocham.. jednakze z niej niezrezygnuje, bo w pracy potrzebuje powera.. przez 8 godzin, biegam, chodze, odkurzam.. wiec spalam. ciesze sie, ze dzisiaj poszlo, oby i jutro dzien byl dla mnie pozytywny. chce byc silna, i codziennie zasypiac z ta bloga swiadomoscia, ze dalam rade. tluszczu ! gin. (: do jutra :))