Tak, jestem beznadziejnym przypadkiem, który umie tylko się usprawiedliwiać... Byłam 4 miesiące we Włoszech... Przytyłam... Ale nie jakieś 3-5 kg... Przytyłam masakrycznie... Nawet znajomi w pracy mi to "wypominali"... Rozumiecie? Pierwszy raz w życiu ktokolwiek wytknął mi moją wagę... Pierwszy raz!!! I jak to ja oczywiście udawałam, że mnie to nie rusza.... Ale czy tak było naprawdę? Nie!!! Ale czy zrobiłam coś z tym? Też nie... Jedynie to mniejsze porcje sobie nakładałam, ale to nic nie dało... Spasłam się masakrycznie... ;( Ważę 74kg... Nigdy tyle nie ważyłam... Zmierzyłam się, pomiary też mi to uświadamiają... Nigdy nie byłam tak wielka... :( Wielka rozpacz po prostu :( Oprócz tego zauważyłam, że od kiedy wróciłam do Polski nic nie sprawia mi radości, serio mam jakiegoś mega doła... Jak przyjechałam do Włoch moja samoocena naprawdę skoczyła w górę, miałam tam naprawdę spore powodzenie :) Tym bardziej mnie to dziwiło bo byłam tam razem z naprawdę szczupłą koleżanką, a i tak wszyscy się oglądali za mną :) Naprawdę mnie to podbudowało :) A teraz... no cóż... samoocena znów równa zeru... W ogóle co zaobserwowałam u siebie, że będąc tam, bardziej starałam się, żeby się podobać, a tutaj, jestem w stanie wyjść bez makijażu, z tłustymi włosami, w jakiś starych ciuchach... O co chodzi? Czy waga naprawdę aż tak wpływa na moje samopoczucie, na moje patrzenie na świat? Czy już zawsze moje życie będzie uzależnione od tego ile ważę i jak wyglądam? Mam nadzieję, że jednak nie...
Teraz podejmuję walkę powrotu do tego co było :) Jestem zdeterminowana, choć nie tak bardzo jakbym chciała;P Ale tym razem podchodzę do tego inaczej. Po pierwsze, nie ważę się codziennie, czy nawet co tydzień, zważę się dopiero 2 stycznia :) Nie wiem jak to wytrzymam, ale tak zrobię:) Oprócz tego ćwiczenia, dużo ćwiczeń, różnych różnistych, chciałabym wrócić do biegania, ale chyba jednak pogoda jest dla mnie zbyt wielką przeszkodą, ale postaram się robić inne ćwiczenia w domu i na rowerku jeździć:) Oprócz tego chcę zmienić wiele innych aspektów w życiu co też mam nadzieję się uda:) Będzie dobrze, ja to wiem i to jest najważniejsze:)
A no i oczywiście nie stawiam sobie żadnych celów, ile schudnę z tylu będę się cieszyć i będę walczyć dopóki nie będę zadowolona, tak po prostu :)
Marissa77
8 listopada 2013, 13:53Widać dobrze służył Ci słoneczny włoski klimat:) Mam podobny problem z wagą. Trzeba jak najszybciej wracać do 6 z przodu, by z tej 7 nie zrobiło się nagle 8. Powodzenia!
Syliar
7 listopada 2013, 16:00Zamiast narzekac- sprobuj chociaz cos ze soba zrobic. Twoja waga przy tym wzroscie to jest juz nadwaga. Moze jednak cele motywacyjne by sie przydaly? Np jesli uda Ci sie schudnac 3 kg to kupujesz sobie fajna bluzke, jak zejdzie 7 kg to zegarek itd. Powodzenia!