Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:)


   Kurczę, nawet nie wiecie jak mi się dziś na siłownię iść nie chciało, jakaś masakra... Ale koniec końców, po dwóch godzinach walki sama ze sobą złamałam się i poszłam;) Wchodzę, a tam wszystko zajęte oprócz siedzącego rowerka, który zawsze robię na końcu bo jest lajtowy. zrobiłam 30 minut i dopiero  mi się bieżnia zwolniła, biegałam tylko 17 minut bo już padałam, no ale zawsze coś;) Trochę marszu i na zakończenie 10 minut rowerku zwykłego;)

   Z prywaty, wróciła moja Mamusia ^_^ Nie widziałam jej od połowy maja, bo się mijałyśmy wciąż, prawie się popłakałam jak się tuliłyśmy:P W ogóle cwana schudła... Ona jest o jakieś 10 cm niższa ode mnie i zawsze ważyła więcej niż ja, a teraz co... Zważyła się wieczorem w ubraniu i co 59,5 kg... No padłam po prostu :P Ale dobrze, bo przynajmniej ma wagę w normie;) I kto wie, może cholesterol jej się poprawił;) Oby:)


Jakby miała większe cycki to taką figurę bym chciała:P