Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mamy brąz, mamy też cieknący sufit...


Ja, kibic naszej reprezentacji siatkówki, nie mogę nie poruszyć tego tematu!!!
3 miejsce Mistrzostw Europy
jest NASZE!!!

Wczoraj czułam lekki niedosyt, kiedy przepełniona nadzieją na obronę Mistrzostwa, przegraliśmy z Włochami i musiałam się zadowolić możliwością walki o 3 miejsce. Lecz kiedy zdałam sobie sprawę, że to z Rosjanami będziemy walczyć, wystraszyłam się nie na żarty Z całej siły kibicowałam naszym siatkarzom, moja dziecina w brzuszku chyba razem z chłopakami z drużyny grała, blokowała i atakowała, więc czujemy, że miałyśmy wielki udział w tym turnieju i nam również należy się medal

Ok, ok, czas ostygnąć po emocjach...
Właśnie spojrzałam na tytuł wpisu i ochłoda przyszła momentalnie. Chodzi o ten sufit...
Już jakiś czas temu miałam w jednej z sypialni problem z cieknącym sufitem. Wczoraj sytuacja się powtórzyła. Tyle, że tym razem kapie w salonie. Ciśnienie podniosło mi się nieziemsko, bo ciągle coś! Już po pierwszym razie strych powinien być sprawdzony dokładnie i wszelkie usterki naprawione. Z racji, że jest to mieszkanie wynajmowane, od razu zadzwoniłam do właścicieli, a tu ciszaaaaa...... Nikt nie odbiera. Przestało padać, to przestało też cieknąć z dachu, więc i ja się troszkę uspokoiłam. Oczywiście tylko do następnego deszczu, bo wtedy ponownie trzeba było z miskami i szmatami latać! Wtedy już powiedziałam: "nie daruję!" i znów próbowałam się dobić do właściciela. Nie odbiera. Skoro tak, to nagrałam im się na pocztę i czekałam na telefon. Zadzwonili łaskawie około 21.00, by dowiedzieć się, co dokładnie się dzieje i poinformować mnie, że ktoś przyjedzie naprawić usterkę w poniedziałek. Tymczasem ja siedzę sobie teraz w salonie, miski na podłogach i modlę się, by nie nadeszła jakaś ulewa, bo może mi misek nie wystarczyć...

Szwagierka już wyszła z Małym ze szpitala. A moja Laleczka chyba się jeszcze nie szykuje do wyjścia. Hihi, właśnie tak mi się wypięła jakoś krzywo, że mój brzuch wygląda zabawnie nieforemnie...

Mmmmmm, obiadek się robi, karkóweczka dzisiaj, właśnie tak mi pachnie, że chyba pójdę coś skubnąć Muszę korzystać, póki mogę, bo potem już chyba tylko karkóweczka grillowana mi zostanie, a póki co, sosik jest mój...

Ok, to lecę.Teraz kibicować Serbii, bo wolę, żeby oni wygrali Mistrzostwo, a nie Włosi (za to, że nas wczoraj ograli)