Mąż od rana do wieczora w pracy. Wyjeżdża z domu o 5.30, wraca około 19.00. Siedzimy około 2 godzinki, ale potem mąż jest już tak zmęczony, że nie chcę go męczyć i idziemy się kąpać i spać. Tzn. on zasypia, a ja do późna czytam książki. Dopóki pracowałam, jakoś mi ten czas leciał. Odkąd jestem na macierzyńskim i czekamy na Maleństwo, czas wlecze się niemiłosiernie. I później wyczekuję, kiedy zacznie się cokolwiek dziać, wyolbrzymiam każde ukłucie i inne odczucia...Więc pytam, jak zabić czas, kiedy wszystko gotowe na przyjście Maleństwa i mieszkanie wysprzątane na cacy???
Karotka21.karolina
23 września 2011, 13:40a już niedługo przytulisz maleństwo;))
malutka1820
22 września 2011, 19:36Wiem co to znaczy czekać na maleństwo bo sama czekam...i jakoś ciężko jest. Zrelaksuj się dopóki możesz bo niby dzidzia wychodzi w najmniej oczekiwanym czasie;)
marciaa19
22 września 2011, 19:32puki malenkosci nie ma jeszcze z wami.zrob cos dla siebie relaksujaca kapiel idz na masaz, paznokietki,idz na spacer wlacz dobra muzyke, potancz, wlacz dobry film, spotkaj sie z kolezankami idz polazic po sklepach,zacznij sie uczyc jakiegos obcego jezyka itd oj pomyslow jest sporo:)chetnie bym sie z toba zamienila:)
rybkaPatii
22 września 2011, 19:16u mnie jest podobnie, tylko ze ja leze wczesnie juz wykapana i gotowa do spania, a maz wyspany po pracy, przesiaduje po nocy przed kompem.w lozku sie mijamy:/ a czasu tez juz nie mam jak zabic:/ tv tez mi sie juz znudzil...ale juz nie dlugo i Malenstwo bedzi w domu i czasu bedzie,ale brakowało:)całusy