Wstałam o 4.03, bo córunia "piszczała", dałam jej smoka na czas przygotowywania mleka, a ona zasnęła... No to już się nie położyłam, ubrałam się, zrobiłam kawę, wstawiłam pranie, poskładałam to, co już wyschło, pozmywałam naczynia, posprzątałam kuchnię, powiesiłam te ubrania, które się wyprały i wstawiłam następne, pościerałam kurze w salonie, wyszczotkowałam dywan na kolanach, pozamiatałam w salonie i kuchni, umyłam podłogę w salonie i kuchni, powiesiłam następne pranie, córka się obudziła w międzyczasie, to dałam jej mleko i przebrałam pieluchę i zasiadłam przed komputerem. Czy spaliłam zjedzone około 22.00 frytki z żółtym serem i sosem czosnkowym? Chyba jeszcze nie... @! Przybywaj, bo zżeram wszystko, co zabronione!!!
Dyszuunia
25 lutego 2012, 21:21Jakie porządki, jak na moje to spaliłaś i to dwa razy hehe ;)) A córunia młodziutka widze ;) szybciutko dzionek rozpoczynasz ;)
Hiddenly
25 lutego 2012, 17:45nie ładnie z tymi frytkami nie ładnie ;) jak czytam o której wstajesz to doznaje szoooku! ;)
pollka
25 lutego 2012, 11:55Oj niegrzeczna bylas ;) ale tak to juz jest przed@. Wczoraj tez mialam pokuse, moj maz zaczal gadac ze zjadlby sobie chinszczyzne, zgodzilam sie pod warunkiem ze najpierw zrobie swoje cwiczenia... I jak juz sie upocilam i zmeczylam to byla 21 i zrezygnowalismy...pierszy raz poczulam ze jestem z siebie dumna...no ale jakby maz sie uparl to pewnie bym tez zjadla
mikolino
25 lutego 2012, 11:17Ale pracowicie u Ciebie od rana ;-)
Gryssia
25 lutego 2012, 10:37O to widzę że dom lśni!!
Milosniczka
25 lutego 2012, 10:12o rany jaki z Ciebie pracuś :)