Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4/84-> co muszę znosić...


Narzekam:
-na wagę,
-na figurę,
-na głód,
-na zachcianki,
-na niepowodzenia,
-na brak samoakceptacji
i wiele wiele innych rzeczy.

Decyduję się na dietę, bo:
-widzę, jak wyglądam,
-nie mieszczę się w ulubione ciuchy,
-źle się czuję z trzęsącym się tłuszczem pod skórą,
-boję się, że latem będę musiała chodzić w worze po ziemniakach, zamiast spodenek i koszulki,
-zaczynam zamykać się przed ludźmi (przykład- idąc na spacer myślę sobie, że wolałabym nikogo z dawnych znajomych nie spotkać, a już w ogóle żadnego byłego, bo jestem świadoma, jak wyglądam)...

Dziś doszłam do wniosku, że lubię dietetyczne jedzenie, ale co z tego, skoro ja mam tak rozciągnięty żołądek, że mogłabym to dietetyczne jedzenie wpieprzać non stop, bez ograniczeń!!! Niedawno zjadłam obiad (jakąś godzinę temu) i czuję, że mam na coś ochotę. 

A do tego wszystkiego, mieszkając rodzinnie, gdzie co chwilę ktoś coś je lub szykuje coś dobrego do jedzenia... Ciężko... 

Ale jeśli teraz nie wytrzymam, to będzie coraz gorzej! Jeśli teraz się poddam, to za 3 miesięce będę żałować! Będę mówić: "trzeba było się trzymać, jak już zaczęłam".

  • rybkaPatii

    rybkaPatii

    8 stycznia 2013, 19:39

    no wlasnie,teraz sobie odpuscisz, to odpuszczac bedziesz zawsze,az bedzie naprawde kiepsko i placz juz nic nie da!takze kopniak w tylek i do roboty:)

  • Seeley

    Seeley

    8 stycznia 2013, 14:13

    Też mam problem z tym, że co chwile ktoś je, a ja mam wyznaczone pory. A moja ukochana siostra wczoraj do domu przyniosła ciasto, bo kupiła. To było szczere jak ja staram się pozbyć słodyczy -,-

  • surrealistka

    surrealistka

    8 stycznia 2013, 14:11

    ostatni akapit jest kluczem do sukcesu. powtarzaj go sobie jak mantrę :)